|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 327
Nieaktywowany Użytkownik: 0
Najnowszy Użytkownik: Uloni1
|
|
Na (nieco) wyższym szczeblu
Dnia 16 grudnia, o godzinie 9:00 odbyła się kolejna 35 sesja Rady Gminy Białaczów. Dotyczyła m.in. zamknięcia budżetu na rok 2013 i zatwierdzenia projektu przyszłego. Jako pierwszy głos zabrał Wójt Urzędu Gminy Jan Jóźwik, który mówił o rozliczeniu etapu kanalizacji w Radwanie, Petrykozach i Parczówku, a także o utworzeniu ekopracowni w szkole w Petrykozach, której otwarcie zaplanowano na dzień następny. Ponadto zakończyły się też prace związane z podłączeniem do wodociąglu miejscowości Sobień. Ważnymi kwestiami poruszanymi przez Wójta były przygotowanie sprzętu drogowego do zimy, ocenione jako dobre, rozstrzygnięcie przetargu na samochód pożarniczy dla OSP Wąglany, umowy na zorganizowanie imprezy przy Piekielnym szlaku, warsztatów wokalnych i zajęć sportowych dla młodzieży szkolnej, a także planowany remont ratusza i wyposażenie świetlic. Czytaj dalej |
|
W ramach cyklu "Pytanie dnia" zapytaliśmy pracownicę Urzędu Gminy w Białaczowie - Agatę Łochowską, zajmującą się ewidencją ludności, jak na dzień dzisiejszy przedstawia się roczna statystyka urodzeń i zgonów wśród mieszkańców naszej gminy. Podane informacje wyglądają następująco:
- urodzenia w roku 2013 - 46 osób,
- zgony w roku 2013 - 77 osób.
Pani Agacie serdecznie dziękujemy za okazaną pomoc. |
|
Poniżej zamieszczamy regulamin konkursu fotograficznego na najładniejsze zdjęcie o tematyce zima z akcentem światecznym, jaki nasi koledzy ze stowarzyszenia ,,ASK Bialnet" organizują z myślą o młodych mieszkańcach naszej gminy. Grautujemy kolegom pomysłu, przyłączając się tym samym do tej inicjatywy.
Szczegóły znajdziecie na:
http://askbialnet.pl/ lub https://www.facebook.com/AskBialnet |
|
Jak Państwo zauważyliście, od niedawna na naszej stronie można zamieszczać prywatne (niekomercyjne) ogłoszenia drobne typu, kupię, sprzedam, oddam gratis, zamienię ale także złożyć życzenia i pozdrowienia. Wystarczy wypełnić formularz podając swoje dane osobowe (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) i wpisać treść ogłoszenia. Ogłoszenia naruszające prawo oraz ogólnie pojęte normy etyczne i moralne nie będą publikowane (redakcja zastrzega sobie prawo do weryfikacji ogłoszeń)
UWAGA! REDAKCJA EKG NIE PONOSI ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA TREŚCI NIEZGODNE ZE STANEM FAKTYCZNYM I NARUSZAJĄCE PRAWO |
|
Od dziś aż do świąt będziemy publikować wspomnienia śp Heleny Mycielskiej z domu
Plater. O tamtych, odległych,ale jakże bliskich sercu wiliach (wigiliach) Hrabina opowiedziała dziennikarzowi "Głosu-Tygodnika Nowohuckiego" w roku 1996.
My przedstawimy fragmenty wspomnień.
Wilie w Białaczowie
Co roku dzień wigilijny jest dniem niezwykłym, ale tamte Wilie pani Helena wspomina najcieplej.
Do ogromnego stołu zasiadało co najmniej kilkanaście osób, rodzice, ośmioro dzieci, krewni dalsi i bliżsi, panie guwernantki od języków : francuskiego, angielskiego, niemieckiego. W salonie w kominku płonął ogień. Nastrój podniosły. Ojciec brał do rąk
opłatek i rozpoczynał się najważniejszy moment tego wieczoru, dzielenie się opłatkiem i składanie życzeń. Potrawy były tradycyjne. Barszcz czerwony na grzybkach z uszkami, następnie zupa migdałowa na słodko, której ponoć dzieci nie cierpiały. Naturalnie na wigilijnym stole nie mogło zabraknąć ryb. Karpie pochodziły z własnych stawów, których w białaczowskim parku było kilka. Surówek, sałatek było wiele, także z warzyw które dzisiaj już mało kto zna. Pani Helena zapamiętała z tamtych wilii szczególny smak ziemniaków. Ach co to były za kartofelki z kieleckich piaszczystych ziem. Takie kruchutkie, smaczne. W skład wieczerzy wigilijnej wchodziła naturalnie również makowa kutia podolska. Pszenicę na kutię obrabiano na stępie (stępa to wydrążony pień drzewa), ziarno się gotowało i przyrządzało z miodem. Osobno podawane były bakalie. Ojciec przywoził aż z Warszawy - figi, daktyle, pomarańcze, kandyzowane morele, czarne elipsowate orzechy amerykańskie. Były też plecione strucle, a do kutii oczywiście łamańce z makiem. Do bakalii, deserów pito białe wino.
Podczas wilii i przez święta, w jadalni, po rogach stały snopy zbóż - żyta, jęczmienia i owsa. Dzieci spożywały potrawy wigilijne z wypiekami na twarzy, myśląc o choince w sąsiednim pokoju i o prezentach. Po wieczerzy wszyscy przechodzili do gabinetu ojca.
Tutaj stała olbrzymia choinka z jodły, do samego sufitu, roziskrzona świeczkami, ozdobiona własnoręcznie wykonanymi świecidełkami. Przy choince zbierała się także służba, kucharz, kuchcik, dziewczęta z pralni. Wszyscy zebrani brali się za ręce i otaczali kołem choinkę.
Ojciec dzwoneczkami rozpoczynał kolejne, tradycyjne wydarzenie tego wieczoru. Prezenty najpierw otrzymywała służba. Było to przeważnie coś z ubrania-swetry, szaliki, skarpetki, rękawiczki, materiały na suknie i garnitury. Dopiero później obdarowywana była rodzina, dzieci. Dzieciom zwykle spełniały się marzenia, bo wcześniej wyjawiały je w listach do aniołka. Dopełnieniem pięknego wieczoru było śpiewanie kolęd i o północy pasterka, na którą przeważnie szli starsi.
Nie wszystkie wilie w czasach dzieciństwa pani Heleny upłynęły tak sielsko, pogodnie. Niektóre odbywały się także w okolicznościach dramatycznych. Zapamiętała je jednak równie ciepło, serdecznie z całkiem innych powodów.
O tym w następnym odcinku.
Zbigniew Szpoton
(na podstawie wywiadu dla "Głos TygodnikNowohucki")
|
|
Pojęcie pecha, znane również pod nazwą fatum, losu, karmy, tak jak wszelakie zabobony, jest w pewnym sensie odzwierciedleniem stereotypowego postrzegania rzeczywistości. Nijak ma się do racjonalnych przesłanek i zdrowego rozsądku. A jednak czym byłby nasz świat bez odrobiny magii? Choćby tej - rodem z babcinych bajań o duchach, czarownicach, urokach?
Piątek 13-tego jest datą, której obawiają się niemal wszyscy. Jedni przyznają się do tego otwarcie, unikając tego dnia pewnych zdarzeń - jak przejście pod drabiną czy rozsypanie soli, inni śmieją się z podobnych praktyk, lecz skrycie liczą na to, że nic złego ich nie spotka.
Ale skąd wzięło się takie napiętnowanie piątku 13-tego? Według rozmaitych źródeł - właśnie tego dnia, roku pańskiego 1307, na polecenie króla Francji ? Filipa IV, aresztowano i uwięziono tysiące rycerzy zakonu Tempalriuszy pod zarzutem zepsucia moralnego, bałwochwalstwa, uprawiania sodomii. Rozprawiono się z nimi okrutnie - po latach "przesłuchań", a raczej zwyczajnych tortur, mordowano jednego po drugim. Ostatni Wielki Mistrz zakonny, stojąc na stosie, przeklął króla i papieża, który mu sprzyjał. Żaden z nich nie przeżył roku.
Nie bez znaczenia jest też chrześcijańskie podejście do liczby 13. Podczas ostatniej wieczerzy, przy stole, razem z Jezusem, zasiadało właśnie tyle osób. Wśród nich, jak wiadomo, znalazł się zdrajca. Ponadto dwanaście miesięcy, dwanaście godzin dnia i nocy - jest synonimem ładu. Trzynastka w tę harmonię wprowadza element chaosu, czyli swoistą demoniczną siłę destrukcji.
Ponoć piątek 13-tego zdarza się od jednego do trzech razy w ciągu roku. Nie jest to znów tak wiele. Jakikolwiek macie stosunek do tej daty - życzymy "nie kuszenia losu". Przecież sami wiecie, licho nie śpi... Redakcja |
|
Kolejny artykuł, który chcemy przedstawić czytelnikom EKG-Białaczów, dotyczy działalności Koła Gospodyń Wiejskich z Żelazowic.
Koło Gospodyń Wiejskich w Żelazowicach powstało w 1963 roku. Inicjatorką założenia grupy była Barbara Kapczyńska, która stała na czele KGW do 1979 roku.
Czym zajmowały się gospodynie dawniej, a jak spędzają wspólnie czas dziś? W latach 70-tych i 80-tych, za kadencji pierwszej przewodniczącej oraz jej następczyni - Urszuli Kijanowicz, która w 1980 roku stanęła na czele grupy, KGW działało przy lokalnym Kółku Rolniczym. Panie spędzały wówczas długie jesienne i zimowe wieczory na szkoleniach, podczas których zdobywały wiedzę na temat uprawy roślin oraz estetyki gospodarstw domowych. Brały także udział w kursach gotowania i pieczenia oraz kroju i szycia. Wiosną rywalizowały między sobą w konkursie na najpiękniejszy ogródek kwiatowy. Prowadziły również chów prosiąt i owiec. Przy dużym zaangażowaniu i pomocy Kółka Rolniczego, członkinie KGW zajmowały się zamawianiem, rozprowadzaniem i chowem kurcząt.
W 1990 roku nastąpiło zawieszenie działalności KGW, które trwało do listopada 2003 roku. Wówczas na czele KGW stanęła Honorata Grabowska, pełniąca funkcję przewodniczącej do chwili obecnej. Wraz z nią w skład zarządu wchodzą: zastępczyni - Urszula Kijanowicz, skarbniczka - Zofia Kaźmierczyk, oraz członkini - Małgorzata Wilk. Do koła należy 23 aktywnie działających osób, z których najstarsza ma 86 lat, a najmłodsza 30. Cieszy je fakt, że liczba członkiń nie maleje, lecz stopniowo przybywa nowych gospodyń. Spotkania KGW są otwarte dla mieszkańców wioski. Zapraszają na nie wszystkich chętnych do współpracy.
Panie najaktywniej współpracują z Ryszardem Gorzelą, który przygrywa im podczas występów oraz jest autorem przyśpiewek wykorzystywanych podczas różnorakich imprez okolicznościowych. Wspólnie z OSP i radą sołecką KGW organizuje corocznie zabawę choinkową dla najmłodszych mieszkańców wioski oraz Dzień Matki. Natomiast w przygotowaniu Dnia Dziecka oprócz gospodyń angażują się nauczycielki: Małgorzata i Beata Wilk, Małgorzata Gorzela, Anna Będkowska i Anna Michalczyk.
Do istotnych wydarzeń, w których Żelazowiczanki miały okazję uczestniczyć, należy zaliczyć wyjazd do Sejmu na zaproszenie posła - Elżbiety Radziszewskiej, który odbył się w 2011 roku. Każdego roku panie biorą udział w ważnych lokalnych imprezach i uroczystościach kościelnych, wśród których prym wiodą spotkania opłatkowe i ostatkowe, procesja Bożego Ciała, noc świętojańska, święto pieczonego ziemniaka oraz andrzejki. W sierpniu panie organizują poczęstunek dla pielgrzymów. Cyklicznie jeżdżą też do sanktuarium Jana Pawła II w Łagiewnikach.
Na co dzień uczestniczą w spotkaniach integracyjnych, mających na celu podtrzymywanie dawnych tradycji ludowych. Propagują regionalne wiejskie jadło, by ocalić je od zapomnienia. W lutym natomiast brały udział w warsztatach wikliniarskich, na których, zdaniem przewodniczącej, wiele się nauczyły.
KGW w Żelazowicach utrzymuje się z własnych składek członkowskich. Panie są wdzięczne również władzom gminnym, które wystarały się o zakup dla członkiń ludowych butów, nieodzownego elementu stroju opoczyńskiego. Kiecki dziedziczą po swoich mamach - jak informuje Honorata Grabowska.
Spotkania gospodyń odbywają się przeważnie w świetlicy wiejskiej. Jeżeli zachodzi taka potrzeba, widzą się nawet codziennie. Zawsze starają się wszystko "dopiąć na ostatni guzik".
Niedawno gospodynie przygotowywały się do wielkiej imprezy andrzejkowej, na której gościły członkinie wszystkich kół z terenu gminy Białaczów. A jakie są plany Żelazowiczanek na przyszłość i co mają do powiedzenia na temat swoich największych sukcesów i porażek? Stwierdzają, iż chciałyby dalej współpracować z lokalnymi władzami i aby więcej młodych pań interesowało się kultywowaniem tradycji naszego regionu. Sukcesów dużo nie mają, ale najważniejsze, że są, spotykają się i działają dla wspólnego dobra. Jak twierdzi Honorata Grabowska - oprócz wzlotów, zdarzają się również niepowodzenia, ale nie wpływają one zniechęcająco, lecz mobilizują do dalszych wysiłków. Sylwia Chałubińska(Na fotce obecny skład KGW wraz z najstarszymi członkiniami.) |
|
,,PYTANIE DNIA'' EKG-Białaczów:Czy jest szansa że dawny pałac Małachowskich, w którym do niedawna mieścił sie Dom Pomocy Społecznej w Białaczowie trafi we właściwe ręce?Jaki jest aktualny stan prawny tego zabytku-z tym pytaniem zwróciliśmy się do Wydziału Geodezji Starostwa Powiatowego w Opocznie.
W odpowiedzi jaką dziś otrzymaliśmy czytamy m.in:
,,Właścicielem nieruchomości położonej w Białaczowie na podstawie ostatecznej decyzji Wojewody Łodzkiego z 2010r na dzień dzisiejszy jest Powiat Opoczyński"
dalej czytamy ,,Dawny zespół pałacowo-parkowy Małachowskich i Platerów położony w Białaczowie, jest obiektem zabytkowym, wpisanym do rejestru zabytków"
,,z wniosku spadkobierców byłych właścicieli w/w majątku, złożonego w 2011 r,prowadzone jest obecnie postępowanie administracyjne w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim "
,,Na dzień dzisiejszy termin załatwienia wniosku został wyznaczony na dzień 31 grudnia 2013 r, z uwagi na konieczność dołączenia dokumentów potwierdzających następstwo prawne oraz stosownych pełnomocnictw od spadkobierców, którzy mają miejsce zamieszkania za granicą. Ostateczne zakończenie procedury przez Wojewodę Łódzkiego będzie stanowić o dalszym losie zespołu pałacowo-parkowego w Białaczowie.
Od redakcji: Czekamy na roztrzygnięcie cytowanego wniosku, mając nadzieję że nastąpi to szybciej niż pózniej. Nasza troska o losy tego sztandarowego zabytku w naszej gminie podyktowana jest obawą iż c z a s wpłynie niekorzystnie na konstrukcję budowlaną pałacu.
Dziękujemy w tym miejscu Pani Dyrektor Wydziału Geodezji Starostwa Powiatowego w Opocznie a także samemu Panu Staroście za poważne potraktowanie naszej inicjatywy.
Redakcja EKG-Białaczów |
|
W sobotni wieczór dnia 3 grudnia 2011 roku w świetlicy w Białaczowie odbyło się spotkanie towarzysko-wspomnieniowe z okazji 35 - lecia zespołu ,,Nautilus,, Na uroczystość przybyli prawie wszyscy byli i aktualni członkowie grupy muzycznej, oraz członkowie dawnego kabaretu ,,Kontrast,, oraz sympatycy zespołu muzycznego. Uroczystość otworzył jeden z założycieli ,,Nautilusa,, Zbigniew Szpoton, który na początek zaprezentował film z archiwalnych materiałów zespołu a następnie przedstawił genezę narodzin zespołu. Stwierdził na wstępie iż powstanie zespołu związane było z aktywnością życia kulturalnego , które skupiało się wokół Gminnego Ośrodka Kultury. Przypomniał że autorem nazwy zespołu był w roku 1976 Piotr Kolczyński. Po wprowadzeniu, zaproszono wszystkich uczestników do spełnienia toastu za 35 lat trwania w muzyce. Na uroczystość przygotowano tez wspaniały, wielki, smaczny tort z napisem ,,35 lat zespołu Nautilus,, Po konsumpcji ,pierwsi członkowie zespołu a więc Krzysztof Jaroszyński (perkusja, vocal), Przemysław Nowak(instr. klawiszowe), Zbigniew Szpoton (gitara,vocal)i Bogdan Raczyński(gitara bas, vocal), który zastąpił nieobecnego Piotra Reszelewskiego (git. bas) wykonali dwa utwory sztandarowe z ówczesnego repertuaru tj. ,,Tak mówił pradziadek,, i ,, Moviestar,,. Przy okazji wykonania tych utworów, Z Szpoton przypomniał iż w roku 1977 na przeglądzie zespołów muzycznych w Sulejowie, zespół Nautilus, w tym składzie zajął drugie miejsce. Następnie głos zabrał Dariusz Raczyński, prezentując swoją wspaniale prowadzoną kronikę wspomnieniowa wraz ze zdjęciami z jego pierwszych kroków muzycznych i początkiem jego udziału w zespole ,,Nautilus,,. Wspomniał o kolegach którzy w latach 1977-1980 współpracowali z zespołem. A byli to: Andrzej Dworak, Bogdan Białecki , Zbigniew Paduszyński, Kazimierz Pluta i Tadeusz Wojewoda. Ten ostatni z racji osobistych powodów nie mógł przyjechać na spotkanie ale przysłał nagranie video z pozdrowieniami. Przyszła kolej na prezentacje muzyczne z tamtego okresu zespołu. Zespół w składzie Kazimierz Pluta (git.bas, vocal, Bogdan Białecki (perkusja) Dariusz Raczyński (gita, vocal), Ryszard Raczyński (git solowa) wykonał trzy utwory w tym dwie kompozycje zespołu. W końcu przyszedł czas na zaprezentowanie składu zespołu, który po dziś dzień funkcjonuje. Bogdan Raczyński, Krzysztof Jaroszynski, Dariusz Raczyński, Henryk Białas (instr. klawiszowe) i Katarzyna Zielińska (vocal) wykonali trzy utwory. Ostatni utwór stanowił pożegnalny akcent z odbiorcami tego fajnego wydarzenia. Wszyscy obecni na tej imprezie członkowie zespołu ,,Nautilus,, stanęli do pamiątkowego zdjęcia. Po ponad półtoragodzinnym programie (tak naprawdę bez reżyserii) Zbigniew Szpoton podziękował tym wszystkim którzy przyczynili się do zorganizowania tego wspaniałego wydarzenia. Podziękował wszystkim przybyłym i wyraził pogląd że benefis ,,Nautilusa,, to było jedno z tych wydarzeń, które można zaliczyć do bardzo udanych i którego prezentacją mógłby się szczycić nie jeden producent przedsięwzięć artystycznych. Po części artystycznej, obecni członkowie zespołu wraz z rodzinami wzięli udział w uroczystej kolacji. Dalej już bez udziału publiczności wspominano i opowiadano anegdoty z życia ,,Nautilusa,, Do zobaczenia za... |
|
Nagle znikają z horyzontu, by za kilka, kilkanaście miesięcy pojawić się znowu. Mają nowe samochody, modne ciuchy, piękne, drogie zegarki. Dowiadujemy się, że wyjechali "za chlebem" za granicę - do Anglii, Niemiec, Francji, by spróbować jeszcze raz poradzić sobie w życiu, by poprawić jego komfort. Zazwyczaj są dumni, że im się udało, że coś osiągnęli. Nie było łatwo ? inne realia, język, kultura. Ale wiedzą, że muszą zacisnąć zęby. To się opłaca, w Polsce, gdzie bezrobocie wciąż jest ogromnym problemem, a "najniższa krajowa" obowiązującym prawem, prawem do jakiego takiego bytowania, nie widzą już dla siebie miejsca. Za to tam w krótkim czasie odkładają na niezłe auto, dom, realizację planów, spełniają swoje marzenia.
Wracają okazjonalnie - na święta i rodzinne uroczystości. Są inni, zmienieni. W "wielkim świecie" odkryli nową perspektywę postrzegania. Mimo, iż tęsknią do rodziny, z roku na rok tracą więź z tym, co zostawili za sobą. Ich stosunek do polskiej, zwłaszcza prowincjonalnej, beznadziei, marazmu, bylejakości i biedy, kwitują - tu nigdy nic się nie zmieni.
Nie jest różowo - mówi Artur, który w niemieckiej Badenii-Wirtembergii mieszka już ponad dwa lata. Pracuje w ogromnym zakładzie Boscha, produkującym elektronarzędzia. Jeśli ktoś nigdy nie wyjeżdżał, nie ma pojęcia jak to wygląda. Zamyśla się, tak naprawdę nie bardzo ma ochotę, by to tłumaczyć. Jednak swoje widział - Polaków, którzy dali sobie radę, ale i wielu takich, którzy albo szybko wrócili, albo stoczyli się na dno. Na pytanie - których nacji najlepiej unikać - odpowiada - Innych Polaków. Są najgorsi - obłudni, chciwi, zazdrośni. Za granicą największym wrogiem Polaka jest inny Polak. Brzmi strasznie. Ale rozmawiamy dalej. Na początku najtrudniejszą barierą jest oczywiście język. Polskie szkoły nie przygotowują do prawdziwego komunikowania się na emigracji. To trochę traumatyczne przeżycie, ale trzeba nad tym zapanować - przysłuchiwać się i zapamiętywać jak najwięcej. Jeśli jest się pojętnym, po jakimś czasie można opanować język w stopniu zadowalającym. Wtedy i praca wychodzi jak należy, i w czasie wolnym można wyjść, poznać kogoś, pobawić się, pozwiedzać.
Jak postrzegasz naszych rodaków przebywających na terenie Niemiec?
Polacy za granicą mają kłopot z pokorą. Uważają się za wielkich fachowców w każdej dziedzinie, mają wygórowane ambicje finansowe, a często zdarza im się nie dotrzymać słowa czy "zawalić" termin. To wpływa na naszą ocenę wśród obcokrajowców. Jasne, że są wyjątki, ludzie, którzy uczciwie i rzetelnie pracują, chcą się czegoś dorobić, więc starają się jak mogą. Na szczęcie Niemcy są teraz tolerancyjni. Najwięcej rezerwy wykazują wobec Arabów, Murzynów i Hindusów. Turcy natomiast żyją we własnych enklawach, są odosobnieni, utrzymują się przeważnie na koszt państwa. Nie ma to wiele wspólnego z poprawnością polityczną, ale takie są realia.
Artur nie myśli, póki co, o powrocie. Odwiedza rodzinne strony dwa, trzy razy w roku. Ma sentyment do starych znajomych, ale chyba coraz mniejszy. My ciągle stoimy w miejscu, on żyje już inaczej. Widać, że irytuje się takim stanem rzeczy, wspomina niejednokrotnie, że z wieloma dawnymi kolegami nie ma już o czym rozmawiać. Często chcą tylko pożyczyć kilka złotych na wódkę. Piją, bo jest im źle, bo są sfrustrowani i nie potrafią "wziąć byka za rogi". Rozumiem ich, też kiedyś taki byłem, ale otrząsnąłem się i podjąłem wyzwanie.
Prawie każdy z nas ma kogoś takiego w rodzinie czy wśród znajomych. Kogoś, kto wyemigrował, by spróbować lepszego życia. Wszyscy znamy te historie - o trudach pracy, nieporozumieniach językowych, zabawne bądź tragiczne anegdoty. Słuchamy ich - śmiejemy się, podziwiamy odwagę, próbujemy wyobrazić sobie to wszystko. Ale, tak naprawdę, wciąż niewiele o tym wiemy. I zapewne jest tylko jeden sposób by to zmienić - przekonać się na własnej skórze, jak wygląda prawdziwe życie Polaka na emigracji. Krystyna Zorka |
|
Rozmowa ,,EKG-Białaczów" z Panem Andrzejem Martyką-działaczem i radnym Gminy Białaczów
EKG- Witam Cię Andrzeju. Tak naprawdę to nikomu nie trzeba Cię przedstawiać, Jesteś ogólnie znaną postacią starszemu pokoleniu i temu trochę młodszemu. Mogę śmiało powiedzieć, bo znamy się już trochę, że jesteś na trwale wkomponowany w krajobraz gminny.
AM- Obecnie jestem Radnym Rady Gminy Białaczów, natomiast w latach ubiegłych byłem Przewodniczącym Gminnego Związku Młodzieży Wiejskiej, V - Ce Przewodniczącym do spraw społeczno - zawodowych Zarządu Wojewódzkiego w Piotrkowie Trybunalskim, Prezesem Ludowego Klubu Sportowego w Białaczowie. Mogę określić siebie jako mieszkańca kochającego Białaczów.
EKG- Zakładałeś gdzieś tam w swojej świadomości że zaraz po ukończeniu szkoły powrócisz w rodzinne strony i zajmiesz sie pracą na rzecz środowiska, gminy?
AM- Wyjazd w poszukiwaniu pracy do Bydgoszczy nie wróżył mi długiej emigracji. Tęsknota za domem rodzinnym, za Białaczowem była silniejsza niż piękno dużych miast i lepszej przyszłości. Po siedmiu latach wróciłem.
EKG-Ale poukładajmy te twoją pracę w sposób chronologiczny: Zaczęło się od?
AM- W roku 1973 ruszyła produkcja zakładu OPTEX w Opocznie. Zatrudniłem się w tym zakładzie i zamieszkałem z rodzicami w Białaczowie.
EKG-Dokładnie pamiętam jak wspólnie reaktywowaliśmy Związek Młodzieży Wiejskiej w naszej gminie. Co z tamtego okresu wspominasz najmilej?
AM- Początek mojej pracy społecznej to Gminny Ośrodek Kultury w Białaczowie. Póżniej to wielka przygoda w Związku Młodzieży Wiejskiej w naszej gminie, to chwile, których życzę młodzieży lubiącej robić coś dla otoczenia. Wspaniałe zloty biwakowe, dożynki wojewódzkie, konkursy rolnicze, topienie marzanny. Przez Wiele lat pełniłem funkcję Przewodniczącego Zarządu Gminnego
EKG- Przeżyłeś już w swej działalności kilku włodarzy gminy. Nie wnikając w przynależność partyjną i pochodzenie, powiedz z kim najlepiej układała się współpraca?
|
|
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|