|
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 327
Nieaktywowany Użytkownik: 0
Najnowszy Użytkownik: Uloni1
|
|
Zaniepokojony marazmem trwającym prawie 30 lat, a dotyczącym zespołu pałacowo-parkowego w Białaczowie, wystosowałem maila do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Łodzi. Oto fragmenty:
,,Od trzech dekad trwa spór prawny o prawa własności do XVIII wiecznego pałacu i zabytkowego parku okalającego pałac. Ta perełka architektoniczna powiatu opoczyńskiego umiera i nawet niewielkie nakłady, jakie ponosi dzierżawca, czyli starostwo powiatowe, nie uchroni pałacu, a zwłaszcza parku przed zapomnieniem. Ostatnio, pozwoliłem sobie zwiedzić park pałacowy. Jakież było moje zdziwienie i rozczarowanie, kiedy nie mogłem dotrzeć do miejsc, które kiedyś można było zwiedzić tzw suchą stopą. W parku pałacowym zagościły się bobry, które na każdym kroku tworzą rozlewiska błotne. Wartościowe, z punktu widzenia historycznego i archeologicznego obiekty, jak choćby ,,glorieta" czy posągi pozostają usytuowane w bocie i wodzie. Również drzewostan, rzadkich odmian drzew i krzewów ulega procesowi gnilnemu.
Innym ważnym problemem tego miejsca, są korytarze podziemne, wychodzące z dawnego zamku (dziś ruin) rodziny Odrowążów. Tak, z cała pewnością twierdzę że Białaczów skrywa 2 lub 3 korytarze prowadzące z tamtego miejsca co centrum miasta. Potwierdziłem ten fakt, wywiadami z osobami, które w latach 50 ubiegłego wieku penetrowały te miejsca."..............
,,Proponuję by pracownicy Waszego Urzędu odbyli sesję wyjazdową do Białaczowa, i tu na miejscu dokonali właściwej oceny sytuacji stanu zabytków. Ja służę pomocą i pośrednictwem."
Zbigniew Szpoton
A co na to Pani Konserwator?
,,Kwestia szkód wyrządzonych przez bobry jest sprawą dość problematyczną ze względu na ochronę tego gatunku i wymaga zgłoszenia sprawy do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Niemniej, niszczenie zabytkowego parku słusznie wymaga przeprowadzenia kontroli i podjęcia dalszych kroków w celu poprawy sytuacji tego zespołu zabytków.
Zgłoszenie dotyczące niszczenia zabytkowego parku już zostało przekazane do odpowiedniego wydziału merytorycznego w tut. Urzędzie."
W kwestii eksploracji podziemnych korytarzy Pani Konserwator pisze:
,,Pragnę odnieść się także do tematu związanego z pałacem Małachowskich w Białaczowie: do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Łodzi nie wpłynął wniosek na badania wykopaliskowe na terenie wyżej wzmiankowanego zespołu. Nie posiadamy potwierdzonych informacji o istnieniu tuneli łączących ruiny wzmiankowanego przez Pana zamku z centrum miasta".
Z poważaniem
Anna Michalak
Łódzki Wojewódzki Konserwator Zabytków
W rozmowie członkiem ekipy programu telewizyjnego ,,Było nie minęło", uzyskałem informację zaprzeczającą jakoby nie wpłynął wniosek o przeprowadzenia badań archeologicznych na terenie parku pałacowego w Białaczowie. Wniosek taki został złożony jesienią 2022r, jednak producenci tego programu nie uzyskali zgody od ŁWKZ. Ekipa ,,Było nie minęło" złoży ponownie taki wniosek.
FOTORELACJA ZE SPACERU PO PARKU
ciąg dalszy: (wejdz w zakładkę ,,czytaj więcej")
|
|
Do redakcji ,,EKG Białaczów" wpłynęła prośba inicjatorów akcji zbiórki pieniężnej, na jakże szlachetny cel, a mianowicie renowację nagrobka zamordowanych w roku 1943, rodziny Serwatków, mieszkańców Skroniny.
,, Dzień dobry, będę wdzięczna za opublikowanie informacji o zbiórce na rzecz renowacji nagrobka pomordowanych mieszkańców naszej gminy. Dziękuję.
Uratujmy od zapomnienia spaloną żywcem podczas wojny rodzinę Serwatków że Skroniny. Pomóż odnowić ich miejsce pochówku.
Dziękujemy za każdą wpłatę i udostępnianie."
Przypomnijmy:
15 marca 1943 roku we wczesnych godzinach porannych w Skroninie hitlerowcy dokonali pacyfikacji wsi. Przyczyną było podejrzenie mieszkańców o współpracę z oddziałami partyzantów. Aresztowanych zgromadzono przed domem Stanisława Serwatki, który prowadził we wsi olejarnię. Tego tragicznego dnia Niemcy w bestialski sposób zamordowali co najmniej 18 osób. Część z nich została spalona żywcem w domu Państwa Serwatków oraz budynkach olejarni. Wśród pomordowanych była cała rodzina Stanisława Serwatki: żona Helena (33 l.), oraz dzieci: Zbyszek (12 l.), Danusia (10 l.), Miecio (8 l.) i Wiesio (5 l.). Sam pan Stanisław został aresztowany i wywieziony do niemieckiego obozu zagłady w Auschwitz. Po powrocie z obozu postawił on swoim bliskim skromną mogiłę o którą dbał póki żył.
Dziś nie żyje już nikt z bliskich tej rodziny, a o ich mogiłę dbają nieliczni mieszkańcy, którzy wciąż pamiętają tragiczny los tutaj pochowanych. Wkrótce i oni odejdą, a wraz z nimi pamięć o spalonej żywcem rodzinie Serwatków. Mamy moralny obowiązek zatroszczyć się o ich miejsce spoczynku by uczcić pamięć i ocalić od zapomnienia tragiczne wydarzenia z 15 marca 1943 roku. Niech odnowiona mogiła przez kolejne dziesięciolecia skłania odwiedzających Cmentarz Parafialny w Pertrykozach do refleksji i modlitwy za tych, za których nie ma się już kto modlić.
pomagam.pl/kggrc3
Jak dokonać wpłaty? To proste. Wystarczy skopiować i otworzyć poniższy link, a następnie dokonać wyboru kwoty i formy wpłaty. Na dziś wpłaciły 23 osoby. Uzbierano 1870 zł
pomagam.pl/kggrc3
|
|
Nauka gry na gitarze dla początkujących (nie jest konieczne posiadanie
własnego instrumentu)
Możliwy dojazd do osoby zainteresowanej.
Szczegóły: Tel 570 193 157 |
|
27 października 1942 r. miała miejsce największa wywózka Żydów z opoczyńskiego getta, którą objęto około 3000 osób. Punkt zbiorczy wywożonej ludności żydowskiej zorganizowano przy moście na rzeczce Wąglance. Tam też odbierano, przygotowane na podróż, bagaże i kosztowności. Stamtąd popędzeni zostali na dworzec kolejowy w Opocznie, załadowani do wagonów i wywiezieni do obozu zagłady w Treblince.
Dzięki uprzejmości Pana Pawła Ulowskiego, pasjonata historii naszej gminy, przedstawiamy fragmenty zapisu z przesłuchania świadka tamtych szarych i smutnych dni, który relacjonuje przebieg aresztowania i wywózki białaczowskich Żydów do opoczyńskiego getta. Wspomnieć należy że przed II wojną światową, naszą gminę zamieszkiwało ok. 190 osób wyznania mojżeszowego.
Zamieszczone zdjęcie pochodzi ze zbiorów Instytutu Pamięci Narodowej.
Protokół datowany jest dniem 19 września 1948 roku.
Osoba przesłuchiwana -świadek to Gorzałczyński Stanisław syn Stanisława i Franciszki z d. Podgrodzka
,,W sprawie rozstrzelania 9 Żydów, jesienią 1942 roku, wiem to że w godzinach rannych (dokładnej daty nie pamiętam), zjechała do Białaczowa grupa żandarmów, gestapo i Ukraińców, celem wywiezienia Żydów z osady Białaczów do miejsca zboru w Opocznie. Nadmieniam że pracowałem wówczas w Zarządzie Gminy Białaczów, i przyszedł po mnie policjant granatowy, abym poszedł do biura, W drodze, na ul. Zakrzowskiej, napotkałem dopiero co zabitego staruszka Żyda, zastrzelonego (o nieznanym mi nazwisku), za to , iż za wolno szedł na miejsce zbiórki. Dalej widziałem, jak bito kolbą po plecach Żydówkę, staruszkę lat ok 90, przy czym przykładał jej KB do głowy mówiąc ,,Nie podnoś się ty stara ku..." Po przyjściu przed Zarząd Gminy, zobaczyłem zgromadzonych już ok 600 Żydów, których władowano na wozy. Starszych, względnie chorych, wsadzili na wozy młodzi, a ci bez przerwy byli bici przez żandarmerię, raz za to że za szybko ładowali na wóz, to znów za to że za wolno.
W tym czasie przyprowadzono dwie młode Żydówki, o nieznanym mi nazwisku, do których doszło dwóch żandarmów, a jeden z nich rozpruł bagnetem sukienkę i bieliznę, by zrabować ukryte złoto i pierścionki. Następnie uderzył jedną z nich w głowę, że była nieprzytomna, a po oblaniu ją wodą, kazał wsadzić na wóz. W godzinę po odjezdzie transportu, przyprowadzono do aresztu gminy przez volksdeutscha Orwata (który obecnie wraz z rodziną nie żyje) czterech Żydów, a między nimi mężczyznę dorosłego z małą córką i kobietę z małym synem. Po paru minutach nadjechał żandarm Kunce, który kazał wyprowadzić zatrzymanych z aresztu przed budynek gminy, i tu Żyda z córką zastrzelił pistoletem. Żydówka, do której strzelał z broni krótkiej trzy razy, w samoobronie stawiała opór, a synowi jej, który leżał ze strachu na ziemi, strzelił w tył głowy. Następnie, do już zabitych, powtórnie strzelał w głowę z karabinu, po czym obrabowawszy ich, odjechał. Na tym protokół zakończono i podpisano."
Z. S
|
|
85 lat temu na lotnisku polowym w Białaczowie, lądował samolot, na pokładzie którego obecni byli Hitler i Himmler. Dziś, przypominamy artykuł z 2019 roku, autorstwa doktora historii, mieszkańca Białaczowa, Tadeusza Wojewody, opisujący to wydarzenie.
,, Wydarzyło się to 10 września 1939 r. Fakt pobytu wodza III Rzeszy w Białaczowie odnotowany został w szeregu opracowań dotyczących wojny na Kielecczyźnie i na ziemi opoczyńskiej. Co jeszcze ważniejsze, ów epizod zaświadczają dokumenty i relacje na tyle dokładne, że można pokusić się o jego szczegółowe odtworzenie.
Przed rekonstrukcją wydarzeń z białaczowskiego września 1939 r. warto jednak zadać pytanie ogólnej natury, przy tym odnoszące się bardziej do sfery aksjologii niż historii. Mianowicie chodzi o to, czy w ogóle powinniśmy zajmować się wypełnianiem bardzo drobnych luk w wojennej biografii arcyzbrodniarza, jakim był Adolf Hitler? Czy w ten sposób mimowolnie nie dokładamy własnej cegiełki do takiej konstrukcji poznawania przeszłości, w której fascynacja detalem historycznym zastępuje i wypiera pytania o sens dziejów, o racje moralne i historyczne? Moim zdaniem ryzyko takie istnieje, ale mimo to warto i trzeba zapełnić tę kartę historii, która powstała na zetknięciu się – przez krótką chwilę - losów spokojnej osady z drogą życiową nazistowskiego dyktatora. Warto i trzeba, ponieważ:
1. trudno wyobrazić sobie uprawianie regionalistyki bez zagłębiania się w szczegóły
1. społeczności lokalne mają prawo poznawać wszystkie karty swoich dziejów
2. pojawienie się Hitlera można uznać za symboliczną zapowiedź nadejścia mrocznych lat okupacji, czasu zbrodni, grabieży i okrucieństw.
Mówiąc krótko: wiedza o wydarzeniu – tak, jego eksponowanie – nie.
Jak wiadomo, Hitler miał wysokie mniemanie o własnych kompetencjach dowódczych . W 1939 r., w czasie ataku na Polskę, dowodzenie znajdowało się jeszcze w rękach doświadczonego sztabowca, Walthera von Brauchitscha. Niemniej jednak Hitler bardzo interesował się przebiegiem działań wojennych, analizował sytuację na frontach, wielokrotnie udawał się też na inspekcje do walczących wojsk. Między innymi z tego powodu. kwatera führera (Führerhauptquartier) miała charakter mobilny. Do przemieszczania się używano pociągu specjalnego (Führersonderzug) o nazwie „America”. Ochronę wodza III Rzeszy zapewniali żołnierze swoistej gwardii przybocznej – zmotoryzowanego pułku SS Leibstandarte Adolf Hitler. W dyspozycji dyktatora znajdowała się również eskadra lotnicza, dowodzona przez Hansa Baura, jego osobistego pilota, który swoje doświadczenie bojowe zdobywał podczas I wojny światowej. Całym tym zespołem ludzi, wyposażonym w nowoczesny sprzęt, kierował gen. Erwin Rommel, hołubiony później przez propagandę niemiecką dowódca Africa Corps.
W pierwszych dniach wojny Hitler wiele uwagi poświęcał zmaganiom na Pomorzu. W trakcie jednej z podróży inspekcyjnych wizytował jednostki XIX Korpusu Pancernego walczącego w Borach Tucholskich Pod koniec pierwszego tygodnia wojny kwatera przemieściła się do Ilnau (dzisiaj Oława) pod Opolem. Stąd Hitler wyruszał na kolejne inspekcje frontowe. Na trasie pierwszej z nich znalazło się polowe lotnisko w Białaczowie.
Tutaj 10 września wczesnym rankiem dotarł rzut kołowy kwatery, a nieco później, około godziny 10 lądował samolot transportowy Ju 52 z Hitlerem i Himmlerem na pokładzie.Jak doszło do tego wydarzenia i jaki był jego przebieg? W tym miejscu należy odwołać się do sygnalizowanych wcześniej opracowań i źródeł. Niewątpliwie podstawowym źródłem jest książka „Auf den Straßen des Sieges” („Na drogach zwycięstwa”), wydana w Monachium w 1940. Publikację firmował swoim nazwiskiem Otto Dietrich, choć formalnie stanowiła ona rezultat pracy pięciu autorów. Książka Dietricha zawiera opis podróży inspekcyjnych odbytych przez Hitlera w czasie działań wojennych w Polsce w 1939r. „Na drogach zwycięstwa” to wytwór propagandy nazistowskiej, toteż w książce znajdziemy liczne fragmenty sławiące waleczność niemieckich żołnierzy i niezawodność niemieckiej techniki wojskowej. Natomiast Polska przedstawiana jest jako kraj drewnianych chat, złych dróg będących właściwie bezdrożami, wreszcie prymitywnych wieśniaków wyzyskiwanych przez ziemian. Autorzy chętnie odwołują się do stereotypów np. jeden z rozdziałów nosi tytuł „Polnische Wirtschaft” („polska gospodarka” – synonim. zacofania i bałaganu.). Ale oprócz warstwy propagandowej książka zawiera wiele istotnych informacji, których rzetelność nie budzi zastrzeżeń, w szczególności dotyczących tras inspekcyjnych oraz związanych z nimi wydarzeń. Dietrich i jego współpracownicy uczestniczyli w wyjazdach Hitlera na front i nie mieli żadnego interesu, by pisać nieprawdę o wspomnianych wyżej kwestiach. Dotyczy to także interesującej nas trzeciej wyprawy inspekcyjnej.
Jej przebieg potwierdza inne źródło, mianowicie Sprawozdanie grupy frontowej (tak w tłumaczeniu, T. W) za okres od 9 września 1939 do 27 września 1939 r. Kopia dokumentu, przetłumaczona na język polski przez p. Władysława Naruszewicza., udostępniona została na stronie EKG w 2010 r.. Zasługi p. W. Naruszewicza na rzecz poznawania wojennych losów ziemi opoczyńskiej nie ograniczają się do wydostania i translacji dokumentów z niemieckich archiwów. Jest on także autorem książki „Wspomnienia łodzianina” (wyd. Warszawa 2001) oraz artykułów, mających związek ze sprawą pobytu Hitlera w Białaczowie. („Polska Zbrojna”, 1991)
O lądowaniu w Białaczowie samolotu z nazistowskimi przywódcami wspomina także Jan Garbacz ( „Dni września 1939 r. na ziemi koneckiej”, Końskie 1994). Warto wreszcie przytoczyć opinię Stanisława Meduckiego dotyczącą białaczowskiego epizodu w podróży inspekcyjnej Hitlera. Odrzuca on argumenty tych, którzy twierdzą, że wódz III Rzeszy nie mógł ryzykować niebezpiecznej drogi z Białaczowa do Kielc, zatem musiał lądować w Masłowie. „Drań to był okropny, ale nie można powiedzieć, że tchórz” - zauważa kielecki historyk.
Podsumowując dotychczasowe rozważania: istniejąca baza źródłowa oraz opinie historyków uzasadniają przyjęcie za prawdziwe twierdzenie o pobycie Hitlera w Białaczowie w trakcie trzeciej wyprawy inspekcyjnej
O wyborze miejsc, do których miał się udać, decydowały względy propagandowe oraz rozwój sytuacji na frontach.
ciąg dalszy-wejdz w odnośnik ,,czytaj więcej"
|
|
Tym razem to nie jest inicjatywa naszej redakcji a sugestie czytelników ,,EKG" i mieszkańców Białaczowa.
Obiekt ten zbudowany w latach 50 -tych ubiegłego wieku, to nie tylko relikt przeszłości, ale także miejsce działalności handlowej. Przez 30 lat był w użytkowaniu Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska w Białaczowie, jako sklep z tkaninami, materiałami, pasmanterią, obuwiem. W następnych latach aż po dziś, był we władaniu prywatnych handlowców i kojarzony był jako kolejny sklep spożywczo-przemysłowy w Białaczowie. Ten widoczny na zdjęciach relikt przeszłości kończy swój żywot (właścicielka zamyka działalność). Przez prawie 90 lat, obiekt ten nie posiadał uregulowań właścicielskich, gdyż postawiony jest na gruntach gminnych, a Gminna Spółdzielnia jest jedynie właścicielem części nadziemnej. Skoro obiekt ten kończy swój żywot użytkowy, rodzi się nadzieja by spełnić oczekiwania mieszkańców, postulowane prawie na każdym spotkaniu z władzami miasta i gminy, by w naszym mieście powstał SZALET MIEJSKI. Jest okazja by do tematu, problemu powrócić. Problem załatwiania potrzeb fizjologicznych uwidaczniają, także turyści przybywający zwiedzać nasze zabytki. Do mnie osobiście wpłynęły maile poruszające m.in. ten problem. Np, grupa pieszych turystów z Łodzi, przybyła pociągiem do Petrykóz, a potem pieszo do Białaczowa, skarżyła się na nie tylko brak szaletu, ale także oznaczeń i opisów miejsc zabytkowych. Inny podróżny, mający problem z chorobą wieku starczego musiał korzystać z prywatnych podwórek, by załatwić potrzebę fizjologiczną.
Szanowni rajcowie i włodarze miasta Białaczów, prosimy o pochylenie się nad problemem, a jeśli będziecie mieć wątpliwości , skorzystajcie z porady urzędników w Paradyżu, bo tam właśnie , w centrum miejscowości powstał taki szalet, wkomponowany w architekturę budynków, za zgodą Konserwatora zabytków. Czyli jak się chce, to wszystko można.
Zbigniew Szpoton
|
|
,, Jestem od kilku lat emerytką . Nie tak wyobrażałam sobie życie na emeryturze, by dzień był podobny do dnia, by oglądać głupie seriale w telewizji i czekać na przelew z ZUS-u. Uważam siebie, pewnie nie tylko ja, za osobę pełną energii i chęci do dalszego aktywnego życia. Czego oczekuję? By spotykać się w gronie podobnych do mnie osób, organizować aktywne spędzanie wolnego czasu. W mieście Białaczów powinien powstać, na wzór opoczyński, Klub Seniora. Wiem że w Miedznej Drewnianej jest ,,Senior Wigor", ale nie o takim wzorcu marzę."
Fragment listu do redakcji EKG Białaczów, jednej z czytelniczek. W odpowiedzi na prośbę naszej seniorki, Polski Związek Emerytów i Rencistów w Opocznie inicjuje spotkanie, na którym będzie można wysłuchać propozycji Przewodniczącego opoczyńskiego oddziału PZEiR, a także przedstawić własne wizje na temat aktywności seniora. Zapraszamy w środę 27 sierpnia o godz 17 w świetlicy, już nie wiejskiej.
Z.S |
|
To się nazywa wyczucie miejsca i czasu. Dziś na cmentarzu parafialnym w Białaczowie, ujrzałem takie oto ogłoszenie. Nasuwa się oczywiste pytanie o adresata remontu starego domu z programu ,,czyste powietrze" wymiany starego pieca na nowy, wymianę stolarki okiennej, ocieplenia ścian i sufitów. O ile te usługi, w tym miejscu, mogłyby znalezć zainteresowanie , to instalacja fotowoltaiki jest dla mnie interesująca. Ja poproszę jeszcze o szybki internet.
Z.S |
|
Żeby dotrzeć do tego miejsca w Białaczowie, musiałem się przedzierać przez mokradła i chaszcze. Ale warto było zobaczyć i sfotografować to miejsce. To dzieło, to zasługa bobrów, które napracowały się, tworząc zaporę rzeczną. Z rozlewiska utworzonego przez bobry, korzystają dzikie kaczki. Przecudny widok, ciekawa kolorystyka otaczającej flory. Zdjęć, podobnych, a może ładniejszych, udało mi się zrobić więcej. Niektóre z nich, wysyłam na konkurs fotograficzny, a regulamin konkursu nie dopuszcza publikowania prac.
Zbigniew Szpoton |
|
Wiele gmin i miast instaluje w swoich miejscowościach tablice monitorujące jakość powietrza. W ostatnim czasie do tej grupy dołączyło miasto Żarnów.
Kończy się pomału lato, a wraz z końcem tej pory roku , zbliża się okres ogrzewania naszych domów. W 2021 roku, podczas pomiaru jakości powietrza w Białaczowie , w centrum naszego miasta, (pomiar dokonano koło ratusza) europejskie normy jakości powietrza, przekroczone były aż 1000 krotnie. Pomiaru zanieczyszczenia powietrza dokonano na wniosek mieszkańców. Dane pomiarowe, nasza redakcja przedstawiła na posiedzeniu Komisji Zdrowia Urzędu Gminy, i wystąpiła z wnioskiem o pilną interwencję. Zaproponowano m.in. instalację stacji pomiaru jakości powietrza. Radni w obawie o cytuję: ,,utratę wizerunku gminy" czy ,,utratę pracy" przez pracowników zatrudnionych w jednym z trucicieli czystego powietrza, odstąpili od jakiegokolwiek rozwiązania problemu. Zwyciężył partykularyzm i przeświadczenie że ,,ciemny lud" zapomni o problemie.
Dziś ponawiamy apel do obecnej władzy, by poważnie podszedł do kwestii naszego zdrowia i życia, a problem zaczął rozwiązywać od przekazu mieszkańcom prawdy o jakości powietrza, którym oddychamy na co dzień.
W rozmowie z pracownikami Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Łodzi, dowiedzieliśmy się, że instalacja tablicy monitorującej jakość powietrza jest w dużej części refundowana.
Gratulujemy włodarzom Żarnowa, Inowłodza, Opoczna odwagi, a obecnym radym miasta i gminy Białaczów życzymy refleksji.
Zbigniew Szpoton |
|
,,Panie Zbyszku, zwracam się do Pana w ten sposób, bo znam Pana osobiście i proszę by tę moją prośbę przekazać za pośrednictwem Kroniki Gminy Białaczów. Jestem od kilku lat emerytką . Nie tak wyobrażałam sobie życie na emeryturze, by dzień był podobny do dnia, by oglądać głupie seriale w telewizji i czekać na przelew z ZUS-u. Uważam siebie, pewnie nie tylko ja, za osobę pełną energii i chęci do dalszego aktywnego życia. Czego oczekuję? By spotykać się w gronie podobnych do mnie osób, organizować aktywne spędzanie wolnego czasu. W mieście Białaczów powinien powstać, na wzór opoczyński, Klub Seniora. Wiem że w Miedznej Drewnianej jest ,,Senior Wigor", ale nie o takim wzorcu marzę. Pamiętam jak byliśmy tzw młodzieżą, Pan prowadził zajęcia w naszym Domu Kultury. Oj, działo się wtedy sporo. Były sekcje taneczne, teatralno-kabaretowe, muzyczne. Zazdrościłam wtedy rówieśnikom że są odważni i chcą w tym uczestniczyć. Dziś mój strach, wraz z wiekiem minął, i teraz jest mój, nasz czas. Proszę o rozważenie tej mojej prośby i zorganizowanie Klubu Seniora. Pierwsza zapisuję się do Klubu."
/ nazwisko do wiadomości redakcji/
Szanowna Pani, Koleżanko. Całkowicie akceptuję pomysł stworzenia w Białaczowie Klubu Seniora. Jednak nie bez warunków. Po pierwsze: Opinię w tej kwestii powinniśmy usłyszeć od szerszego grona osób, które myślą podobnie jak Ty. Po drugie: Klub Seniora nie powinien kojarzyć się z anachronicznymi zajęciami ( lepieniem pierogów) i sposobem spędzania ze sobą czasu. Po trzecie: By stworzyć Klub Seniora trzeba podjąć szereg czynności administracyjnych, jak choćby zgodę Urzędu Miasta i rejestrację w Starostwie. Po czwarte: Powrót do pomysłu pracy w Klubie na wzór lat osiemdziesiątych, kiedy kierowałem Domem Kultury, jest realny, jeśli znajdzie się więcej takich osób jak Ty.
Bardzo dziękuję za słowa uznania i wyrażam gotowość pomocy.
Zbigniew Szpoton
A co sądzą o tym nasi czytelnicy? |
|
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|