|
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 327
Nieaktywowany Użytkownik: 0
Najnowszy Użytkownik: Uloni1
|
|
Co roku o tej porze rozmawiamy ze starszymi mieszkańcami naszej gminy o tym jak wyglądały wigilie w okresie ich dzieciństwa i młodości. Pytamy zatem o obrzędy potrawy i uroki tamtych świąt Bożego Narodzenia.
Naszymi rozmówcami w tym roku są uczestnicy Domu Dziennego Pobytu ,,SENIOR WIGOR" W MIEDZNEJ DREWNIANEJ" Placówka powstała w 2015 roku i była pierwszą tego typu placówką na terenie powiatu opoczyńskiego. Już na tzw ,,dzień dobry" odczuwa się w placówce klimat dobra i ciepła. Członkowie Domu ,,Senior Wigor" to ludzie bardzo pogodni i jak sama nazwa wskazuje, pełni wigoru życia. We wspomnieniach o dawnych wigiliach brali udział prawie wszyscy, obecni w tym dniu seniorzy. Prezentujemy wspomnienia troje naszych rozmówców: Pani Jabłońskiej Heleny z Radwana, Pana Brzeskiego Kazimierza ze Skroniny i Pana Biernackiego Czesława z Miedznej Drewnianej
Przygotowania do świąt i Wigilii Bożego Narodzenia rozpoczynały się już na początku grudnia. Każdy z domowników miał określone wcześniej zadania. W domu rodzinnym w Radwanie, oprócz rodziców były 4 córki. Każda z nas wykonywała swoje, ale były też takie zajęcia, jak robienie ozdób choinkowych, które robiłyśmy wspólnie i ochoczo. W domu, z każdym dniem dało się dosłownie czuć atmosferę zbliżających się świat. Tata z mamą bielili ściany wewnątrz domu i wymieniali słomę w siennikach. W kuchni była polepa, więc odświeżano ją, poprzez nasypywanie świeżego piasku. Naszym, czyli dziewcząt obowiązkiem było posprzątanie po odnowieniu chaty. Pamiętam że nasza mama w wolnym czasie czyściła nam dzieciom buciki zimowe, by na święta wyglądały jak nowe. Jak byłyśmy starsze, to wspólnie z mamą piekliśmy chleby i placki w naszej kuchni. Do dziś czuje tamte zapachy chleba i placka. Do obowiązków taty należało przynieść choinkę z lasu i postarać się o ryby. Ryby najczęściej łowiono włokiem w stawie w Żelazowicach. Gdy tata przyniósł świeżą choinkę, zaczęło się tzw ubieranie. W tamtych czasach nie było świecidełek i gotowych ozdób, więc tak jak wcześniej wspomniałam przystępowałyśmy do robienia ozdob i łańcuchów. Na choince oprócz ozdób były zawieszone jabłka, ciastka i obowiązkowo wata przypominająca zaokienny śnieg. Z wosku były świeczki. W wigilię nakrywałyśmy stół białym obrusem, pod którym, na środku było sianko. Na sianku obowiązkowo był opłatek, chleb i pieniążek. W pokoju, w jednym z rogów, zawsze w tym czasie tata stawiał wiązkę słomy, którą po świętach, symbolicznie, okręcał drzewka owocowe.
Przywiązywaliśmy uwagę do pojawienia się pierwszej gwiazdy na niebie. Wtedy, właśnie rozpoczynaliśmy wieczerzę .Jeśli chodzi o potrawy wigilijne to były pierogi z kapustą i grzybami , kapusta z grochem, barszcz i kompot.
Na koniec chce zaznaczyć że tamte święta miały bardziej religijny wymiar i były momentem pojednania i przebaczania.
Nasza rodzina była bardzo liczna, ale rodzice bardzo przywiązywali wagę do tradycji w tym czasie. Do dziś obowiązuje powiedzenie, że jaka wigilia taki cały rok. Więc bardzo uważaliśmy by nie nagiąć czego co skutkować będzie w przyszłości. Powiem szczerze, że nie byłem grzeczny chłopcem. ale bardzo bałem się konsekwencji tego dnia, więc starałem się nie rozrabiać. W przeddzień wigilii każde z nas musiało się wykapać. W wigilię, tuż przed wieczerzą ubieraliśmy się elegancko i dopiero można było zasiadać do stołu wigilijnego. Ale zanim zasiedliśmy, do tradycji należała modlitwa przed świętym obrazem. Po modlitwie łamaliśmy się opłatkiem i składaliśmy sobie życzenia, ponieważ było nas w domu sporo, to i same życzenia zajmowały sporo czasu. Jeśli chodzi o potrawy wigilijne to przeważnie była to kasza. Była jaglana, jęczmienna, gryczana, okraszone cebulką i olejem lnianym. Był barszcz czerwony i obowiązkowo rybka. Tylko zamiast karpia był szczupak i węgorz. Skąd takie ryby? Ze stawu hodowlanego w Petrykozach. który był przy młynie. Wspomnę tylko że w tamtych czasach młyn miał turbinę wodną, i jako nieliczni w tamtych czasach mieliśmy prąd.
Mam bardzo przywiązywała wagę do 12 potraw na stole wigilijnym, i jak pamiętam to zawsze ich było tyle ile nakazywała tradycja.
Ja nie pochodzę z tych stronach więc mam trochę inne wspomnienia. Przede wszystkim w czasach okupacji hitlerowskiej, wigilie i święta obchodzone były w ciągłym strachu. Nie można było o zmroku oświetlać pomieszczenia mieszkalne i kontaktować się między rodzinami. Było nas czworo rodzeństwa (ja z bratem i dwie siostry) i tak jak mówili ,moi poprzednicy, był i u nas podział obowiązków. Choinkę tata kupował na jarmarku, którą dekorowaliśmy wydmuszkami z jajek, papierowymi zabawkami, ciastkami upieczonymi przez mamę. Po wojnie było już trochę lepiej więc pojawiały się cukierki. To dopiero była radość i pilnowanie żeby nikt nie zdjął cukierka z choinki. Na stole wigilijnym, jak pamiętam zawsze podstawowym daniem oprócz barszczu były racuchy pieczone na oleju rzepakowym. Była też kasza jaglana. Miejscowość, w której mieszkałem nazywała się Stodoły, ale wbrew nazwie była to zamożna wieś .Wspólnota była w posiadaniu własnej olejarni, w której tłoczono olej. Były żarna do mielenia zboża. Z racji wieku, uciekły mi już z pamięci obrazy z tamtych okresów świątecznych i wigilijnych.
Rozmawiał: Zbigniew Szpoton
|
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.
Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.
Brak ocen.
|
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|