,, MÓJ UKOCHANY BIAŁACZÓW”


,,Zbliżam się już do dziewięćdziesiątki i być może jest to moja ostatnia podróż do mojego ukochanego Białaczowa. Ilekroć tu przyjeżdżałem, zawsze czułem lekkość na duszy, radość z bycia, choćby przez chwilę, w miejscach, które tak wiele mi przypominają, z rodziną, z ludzmi mi bliskimi”



,,Ale zanim przejdę do wspomnień, chciałbym Ci panie Zbyszku podziękować za pomoc w przygotowaniu naszej wizyty (przypomnijmy- Nasz bohater przyjechał wraz z córką Urszulą).
Podziękowania kieruję też do Pani Burmistrz Białaczowa, która umożliwiła nam nocleg w Białaczowie.”


A teraz przejdzmy do wspomnień.

Epizod I – ,,DRUCIK”
1
,,Wspomnienia z czasów okupacji oparte są na opowieści mojej mamy Teodozji, z domu Kobuszewska, ale także moich obserwacji. Przykre są te wspomnienia, bo skończyły się, jak w tym przypadku, tragicznie.
W domu, obecnie sąsiadującym ze szkołą, mieszkali Józef Kobuszewski oraz Remigiusz Kobuszewski. Józef mieszkał na poddaszu, a Remigiusz na parterze. Obaj byli posiadaczami tartaku. Józef posiadał również prasę przyścienną do wytłaczania oleju. Ale jaką faktycznie rolę spełniała ta prasa, opowiem za chwilę. Józef Kobuszewski na tamte czasy posiadał niesamowite zdolności inżynierskie. Pewnie odziedziczył po swym ojcu. Potrafił skonstruować, a wcześniej zaprojektować wiele urządzeń, ułatwiających codzienne życie. Na jego zdolnościach poznali się działacze organizacji partyzanckich działających na terenach białaczowsko-opoczyńskich, i zaproponowali mu wstąpienie do 25 pp Armii Krajowej. Nadali mu pseudonim ,,Drucik” a to z uwagi na zdolności naprawiania radiostacji wojskowych. ,,Drucik” potrafił też skonstruować radia
kryształkowe, dzięki którym był nasłuch zachodnich radiostacji, informujących o wydarzeniach na froncie. I teraz wyjaśnię, czemu służyła olejarnia. To był przysłowiowy kamuflaż, bo pod płaszczykiem, dosłownie i w przenośni, przynoszono mu do jego domu radiostacje i radia do naprawy. Najczęściej, kurierami były kobiety, które w workach na plecach, przysypane makiem, przynosiły Józefowi sprzęt do naprawy. W tym domu, w Białaczowie, przy ulicy Szkolnej był zrobiony krótki podziemny tunel, prowadzący z domu do drewutni. To na wypadek, gdyby trzeba było uciekać przed hitlerowcami. Obok domu Kobuszewskich mieszkał sąsiad-Latański. Latański należał do ludzi tzw zaufanych, i dlatego mój wujek Józef, ps ,,Drucik” zrobił mu radio kryształkowe. W domu u Latańskiego zbierali się także ludzie zaufani, by nasłuchiwać wiadomości o tym co dzieje się na świecie.
Nadszedł dzień 14 grudnia 1944roku. Do Białaczowa przyjechała liczna grupa niemieckich żołnierzy w poszukiwaniu partyzantów, którzy ponoć ukrywali się w pobliskich lasach, podziemnych korytarzach, i domostwach mieszkańców. Głównie poszukiwali Kubiszewskiego. Tu zwracam szczególną uwagę na zbieżność nazwisk z niewielką różnicą, KUBISZEWSKI-KOBUSZEWSKI. Wypędzono wszystkich mieszkańców Białaczowa na Rynek przy ratuszu. Sprawdzano tożsamości każdego z zatrzymanych. Kubiszewskiego nie znalezli.. Prawie wszystkich zgromadzonych na rynku mieszkańców wypuszczono do domów. Wyjątkiem byli: 21 letni wtedy, Marian Kubaczyński, strzelec AK, o pseudonimie ,,ŁABĘDZ”, oraz dwóch innych, których nie znam. ,,Drucikowi” tym razem się udało, ale nie trwało to długo. Wracając z chwilowego zatrzymania posprzeczał się ze swoim bratem, który zarzucał mu że przez niego zginie cała rodzina. Każdy z nich poszedł do domu inną drogą. ,,Drucik” miał pecha. Wracając do domu tzw. ,,małymi ławkami” trafił na gestapowca, który skojarzył Józefa., w wyniku czego ten znów trafił do biura gestapo, które mieściło się w ratuszu. Po przesłuchaniu, dnia następnego, czyli 15 grudnia 1944 roku Józef Kobuszewski ps. ,,Drucik”
, Marian Kubaczyński ps. ,,Łabędz

i dwóch mi nieznanych, zostało rozstrzelanych za oborami gospodarstwa rolnego. Pamiętam, że po wojnie ekshumowano zwłoki i pochowano na cmentarzu w Białaczowie. Do dziś, w miejscu rozstrzelania zachowała się tablica pamiątkowa. Pamiętam, jako mały chłopiec, ciało mojego wujka, które do pochówku, po ekshumacji przygotowywała moja ciocia. Ciało stało oparte o ścianę, a na czole z przedniej strony widać było mały otwór po kuli. To znak, że gestapowcy strzelali w głowę, z przodu. Groby ,Drucika i Łabędzia są na miejscowym cmentarzu, natomiast nic nie wiem o ekshumacji pozostałych dwóch rozstrzelanych. Może czytelnicy EKG coś więcej wiedzą.
Józef KOBUSZEWSKI w chwili zamordowania miał 41 lat. Osierocił dwoje dzieci. Syna Władysława i córkę Elizę.


Epizod II- KSIĄDZ BIL



Okres powojenny, to okres gdzie według mnie należy wspomnieć księdza Bila. To młody wikary, który niezależnie od posługi kościelnej prowadził prace kulturalne. Posiadał w tamtym czasie projektor i w niedzielę wyświetlał filmy np. o obronie Częstochowy a także inne związane z tematyką religijną. Był na miarę tamtych czasów prawdziwym kapłanem, co nie zawsze podobało się proboszczowi, ks Świechowskiemu. Wspomnę taką sytuację. Z Sobienia przyszli młodzi ludzie, biedni, bez butów, prosząc o ślub. Nie mieli pieniędzy i proboszcz odmówił im sakramentu. Wtedy ksiądz Bil udzielił im tego ślubu, za co został wyrzucony z parafii białaczowskiej. Żeby zrozumieć zachowanie księdza Świechowskiego, według mnie należy przeczytać książkę, która potwierdza moje słowa jaki to był ksiądz. Po spaleniu Sobienia i wymordowaniu ludności, odmówił również pochówku.

Epizod III – MARIAN SUSKIEWICZ

Roku nie pamiętam, ale na pewno było to po żniwach. Partyzanci dostali wiadomość, że z Opoczna do Białaczowa na rowerach jadą niemieccy żandarmi. Najkrótsza droga prowadziła przez Wąglany. Dwóch partyzantów, opierając się na przekazie starszych, zaczaili się w tzw kołku (kołek to taki mały stawek obrośnięty krzakami i jeżynami-ostoja zwierząt i ptactwa). Cel zasadzki to odebranie broni mundurowym żołnierzom. Kiedy hitlerowcy dojechali do kołku, partyzanci zaatakowali ich by odebrać broń. Nie zauważyli, że od strony Wąglan wyjeżdża pozostała, tym razem duża grupa, zmotoryzowanego oddziału Niemców. Wywiązała się strzelanina i partyzanci zaczęli uciekać w stronę Białaczowa. Jeden o imieniu Tomek zaczął uciekać w stronę cmentarza. Drugi o imieniu Marian uciekał w kierunku muru ogrodowego, dawnego parku hrabiowskiego, i tam dosięgły go kule Niemców. Zginął na murze. Przez długi czas były ślady krwi. Mieszkańcy Białaczowa jeszcze długo oddawali cześć temu bohaterowi. W miejscu gdzie zginął paliły się świeczki i leżały kwiaty. Przechodzący koło tego miejsca ludzie, pochylali głowy”

Od Redakcji: Marian, o którym opowiada Pan Tadeusz to Marian Suskiewicz, podporucznik NSZ o pseudonimie ,,Burza”, ,,Sosna”. Urodził się w Opocznie a zginął w Białaczowie 28 lipca 1943 roku. Miał 36 lat.
A może ktoś z naszych czytelników wie kim był wspomniany przez Pana Tadeusza-,,Tomek”?
Proszę napiszcie.

Dziękujemy Panu Tadeuszowi za wspaniałe opowieści. Dziękujemy że znalazł dla nas czas by podzielić się nimi. Życzymy długich lat życia w zdrowiu i do zobaczenia.

Ps. Na prośbę naszego bohatera i jego córki ,przekazujemy za pośrednictwem ,,EKG” pozdrowienia wszystkim mieszkańcom JEGO UKOCHANEGO BIAŁACZOWA.

Wysłuchał i zanotował:
Zbigniew Szpoton
12 pazdziernika 2025r

  1. ↩︎
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Historia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz