OŁÓWKIEM I DŁUGOPISEM


MARIANNA GWÓŹDŹ z d .Czechowicz, rocznik 1942, zaprosiła mnie na rozmowę o historii, a bardziej o niektórych, mało znanych faktach historycznych Białaczowa. Jak oznajmiła na samym początku, niektóre Jej zapiski, utrwalone najpierw ołówkiem, potem długopisem, sprzed daty jej urodzenia, pochodzą z opowiadań rodziców, a szczególnie taty.
,,Zawsze byłam ciekawa świata, a odkąd nauczyłam się pisać ,zapisywałam to co mnie bardzo interesowało”

EDUKACJA.

Pani Marianna wspomina swoje pierwsze lata edukacji,
,, W domu panowała bieda, ale jak rodzice oznajmili mi że pójdę do szkoły, bardzo się ucieszyłam. To był rok 1949, miałam wówczas 7 lat. Szkoła 7-klasowa mieściła się w pomieszczeniach pałacu Platerów, którzy zaraz po wojnie zostali wywłaszczeni. Pomieszczenia klasowe, to duże przestronne sale po komnatach , ogrzewane piecem lub kominkiem. Pamiętam,że nasza sala mieściła się od strony parkowej, czyli północnej. Zawsze tam było chłodno, a zimą bardzo chłodno. Do dziś mam w pamięci zapach impregnowanych(ropą) podłóg pałacowych . Nie raz przychodziłam do domu z bólem głowy. W sali były 5 osobowe ławki z kałamarzami. Ale w I klasie kazano nam pisać ołówkiem. Nauczycielem, którego do dziś mile wspominam był Pan Zwoliński, który jednocześnie był organistą w tutejszym kościele. Woźnym był Pan Leksycki. Pamiętam, że w póżniejszych latach oprócz Pana Zwolińskiego uczyła Pani Krzywkowska. Równocześnie do roku 1955 (w pomieszczeniach na piętrze) funkcjonowała szkoła w Ratuszu. W pałacu, naukę pobierałam do 6 klasy, bo w 1955 oddano do użytku aktualną szkołę. Przez rok , a więc do ukończenia 7 klasy chodziłam już do nowej szkoły.
A z faktów mało znanych odnotowałam w swojej głowie, że pomysłodawcą wybudowania sceny na sali gimnastycznej w nowej szkole, był mój sąsiad Władysław Mazur. Na scenie jest zapadnia, przez którą podawano sprzęt do różnych przedstawień.”


POŻARY W BIAŁACZOWIE.

Nasza bohaterka pokazała mi również odręcznie sporządzone notatki o pożarach w Białaczowie.

Pożar w Białaczowie w 1920 roku.

,,Na temat pożaru z 1920 roku, wiem z opowieści moich rodziców. Kiedy płonął pałac w Białaczowie, wszyscy obywatele, którzy tylko byli w obejściach, czyli na miejscu (część była w polu, bo to był czas letni), pospieszyli na ratunek. W tym czasie było bardzo sucho, a na dodatek był silny wiatr. Pozostałości z płonącego dachu były przenoszone przez wiatr jak płonące zapałki.
Pierwsze ogniska pożaru w osadzie Białaczów powstały na posesji Czechowiczów (na dzień dzisiejszy posesja A.J. Milcarzów). Proszę sobie wyobrazić, gdzie pałac a gdzie ratusz. Kiedy powstało zarzewie pożaru, wiatr przenosił iskry z posesji na posesje .Jak wcześniej pisałam, część mieszkańców była w polach a Ci, którzy poszli ratować zabudowania hrabiowskie, nie wiedzieli że żywioł grasuje na ich podwórkach. Białaczów płonął jak pochodnia. Spłonęły wszystkie budynki przy rynku, obecnie Pl. Wolności, w stronę ul. Świerczewskiego. Spłonęła bardzo duża część ul. Sobieńskiej. Po latach moja mama mówiła mi, że jako 11 letnie dziecko ratowała, co tylko zdołała wynieść na zewnątrz, bo nie było nikogo z dorosłych. Będąc już dorosłą osobą, zastanawiała się skąd w niej wtedy było tyle energii, żeby podołać takiemu wysiłkowi. Moi pradziadkowie już nie podnieśli się z tej tragedii. Do końca swoich dni cierpieli niedostatek.”


Pożar w 1952 roku.


,,W ubiegłym wieku miały miejsce jeszcze dwa większe pożary. Pierwszy był w 1952 roku, na ulicy Sobieńskiej. Był to także czas letni, przed żniwami. Idąc ulicą Sobieńską, od Placu Wolności, po lewej stronie w kierunku Sobienia, spaliły się wszystkie zabudowania gospodarcze. Pozostały tylko domy mieszkalne przy ulicy i jedno zabudowanie gospodarcze, to przy samej Strudze i jedna stodoła na posesji dawnych właścicieli Andrychiewiczów.”

Pożar w roku 197r.

,,Pożar ten miał miejsce w Wielki Czwartek przed Wielkanocą. Ognisko tego pożaru powstało u państwa Kupisińskich przy dzisiejszej ulicy Spokojnej. Pożar przeniósł się na drugą stronę ulicy, w kierunku Parczowa. Spłonęły wszystkie zabudowania, które znajdowały się w głębi tych posesji. Pozostały te domy, które były przy ulicy. Silny wiatr przenosił ogień w bardzo szybkim tempie. Zaczynały płonąć stodoły znajdujące się przy ulicy Kościelnej. Ale to były już te czasy, kiedy funkcjonowały już ochotnicze i zawodowe straże pożarne, więc te jednostki spowodowały zatrzymanie się tego żywiołu na posesji państwa Jóżwików, na ulicy Kościelnej. To tyle odnośnie dat, które odnotowałam.”

HISTORIA-MOJA PASJA



Pani Marianna w swoich opracowaniach posiada sporządzone odręcznie drzewo genealogiczne rodziny Czechowiczów (to także nazwisko panieńskie naszej rozmówczyni), a także sporo niezweryfikowanych informacji na tematy zahaczające o powstanie styczniowe i okres wojny i okupacji. Prowadzi teczkę, w której wpina najciekawsze artykuły z historii Białaczowa. Jak sama mówi: ,,nie można żyć bez wiedzy, na temat tego co było wczoraj. Od dawna mnie to interesuje. Martwię się tylko że moje córki i wnuki nie kontynuują mojej pasji. Mam nadzieję, że przynajmniej docenią to co ja robiłam”

,,Korzystając z okazji rozmowy z Tobą Zbyszku, życzę wszystkim czytelnikom Elektronicznej Kroniki Gminy Białaczów by doceniali, tworzoną przez naszych przodków historię. Aby zdążyli odnotować w głowach lub na komputerach to co było ważne. Zaś z okazji nadchodzących, wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia, oraz nadchodzącego Nowego Roku, wspaniałości, miłości i dostatku.”

Białaczów 10 grudnia 2025 roku
Notował: Zbigniew Szpoton

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.