Kaprysy wieczorną porą
Rozpoczął się luty. Drogi i podwórka zalega śnieg, trudności z przemieszczaniem się i mroźny wiatr nie sprzyjają spacerom. Jeśli nie musimy, w ogóle nie ruszamy się z domu. Odcinamy się od świata i ludzi, długie popołudniowe godziny spędzamy samotnie lub z domownikami na czynnościach, których jedynym efektem jest pożeranie czasu. Tak wygląda zima. Senność, otępienie, kiepskie samopoczucie, przygnębienie, kolejna kawa, wypłukany magnez, skurcze mięśni, zastój, nerwowość. Wyższe rachunki za światło, bo przecież czymś trzeba się zająć, a tym czymś najczęściej jest oglądanie telewizji, choćby skoków i biegów narciarskich. Ale nie w moim przypadku (choć przyznaję się do ,,komercyjnego grzeszku\”, którym pozostają nadal ?
..Pingwiny z Madagaskaru\”).
Pisałam niedawno o propozycji dla młodych – prosiliśmy o przesyłanie tekstów m.in. nt. najnowszych filmów, recenzji książek, ciekawostek z życia szkoły, wszystkiego, o czym chcielibyście czytać. Nie ukrywam, że chciałabym też zainteresować was nieco literaturą, moją pasją. Tak się składa, że przyjaciółka z Kalisza pisze różności: dramaty, wiersze, opowiadania, eseje. Zdolna bestia. Na swoim blogu rozpisuje się inspirująco o współczesnym pojmowaniu filozofii, szukaniu sensu istnienia, a tak naprawdę – samego siebie. Żarłocznie przywarłam do tych zdań, konceptów, bo, po prawdzie, mało już miejsca u nas na wrażliwość, na odwagę zadawania pytań, na potrzebę dochodzenia do sedna rzeczy. Przecież to takie niemodne, niepraktyczne, odrealnione, nieopłacalne. No i, rzecz jasna, grozi uszkodzeniem mózgu. Pomarzyć zawsze można, no to sobie wyimaginowałam, znajdę i tu, na miejscu, kilkoro zainteresowanych wymianą poglądów, takie powsinogi merytoryczne, co sobie chcą wyrysować własną mapę świata. Nadzieja matką głupich – mówią, ale mówią też, że ona umiera ostatnia. Czekam więc, jeśli paracie się jakąkolwiek formą twórczości – piszcie do nas, pochwalcie się.
Póki co, na dobry początek, zostawiam was z Jerzym Pilchem (niedawno wszedł do kin film na podstawie jego powieści ,,Pod Mocnym Aniołem\”, więc chyba coś niecoś słyszeliście). Nie jest to recenzja, ale coś na kształt subiektywnego odbioru twórczości tego poczytnego autora.
,,Fobie, obsesje i wszystko, co lubię\”
Nie przepadam za popisami – recenzjami książek. Zwłaszcza swoimi własnymi. Przejaw lenistwa – spiąć myśli i wrażenia w jakąś spójną, artykułowalną klamrę – odnieść się do przyswojonych treści – przeważa. Ale też i bezsens – cóż mogę powiedzieć o czymś, co przemielone już zostało po wielokroć przez umysły sprawniejsze, elokwentniejsze, dociekliwsze. Niby subiektywizm jest domeną naszych czasów – lecz kontekst całości, groźba wtórności, powtarzania mało odkrywczych kwestii – paraliżuje. Ambicja to zwodnicza? Być może.