Prawie pięć tysięcy ludzi, mieszkających w dziesięciu wsiach na terenie gminy Białaczów, nadal pozbawionych jest czystej wody pitnej. To efekt wykrycia w niej bakterii coli. Konieczne było zamknięcie wodociągu w Miedznej Drewnianej. Jak długo ta sytuacja jeszcze potrwa, dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć.
– Z problemem borykamy się już od minionego tygodnia – mówi Marianna Rożej, powiatowy inspektor sanitarny w Opocznie. – Początkowo w wodzie stwierdziliśmy pojedynczej bakterie ogólne, więc wydaliśmy decyzję o możliwości z korzystania z wody, ale po przegotowaniu. Niestety, w piątek pojawiły się w niej bakterie coli, a więc pochodzenia ściekowego. Musieliśmy ustalić źródło zakażenia. Okazało się, że jest nim studnia w Miedznej Drewnianej. Wodociąg trzeba było wyłączyć z użytkowania.
W gminie niemal natychmiast zebrał się zespół zarządzania kryzysowego.
– Przede wszystkim przekazaliśmy informacje sołtysom poszczególnych wsi o bezwzględnym zakazie korzystania z wody do celów spożywczych – mówi Jan Jóźwik, wójt gminy. – I od razu uruchomiliśmy beczkowozy, aby zaopatrzyć ludzi w wodę pitną i do celów gospodarczych, także dostarczyć ją do Domu Opieki Społecznej i firm prowadzących działalność gospodarczą.
Już w piątek do gminy przywiezionych zostało 7,5 tysiąca pięciolitrowych opakowań wody mineralnej niegazowanej z Ciechanowa. Drugi jej zrzut trafił do ludzi na drugi dzień w godzinach popołudniowych. Cały czas wodę dostarczają beczkowozy, zaopatrujące się w wodę z hydroforni w Żelazowicach.
Rozdziałem wody do celów spożywczych zajęli się sołtysi.
– Ludzie mieli wodę w domach niemal od razu – mówi Elżbieta Zielińska z Białaczowa. – Do celów gospodarczych wodę beczkowozami rozwozili nasi strażacy. Jeszcze mamy wiele palet wody, które sukcesywnie będziemy rozdzielać. Moim zdaniem trzeba by jej więcej przydzielać dla rodzin wielodzietnych. Zasugerujemy to wójtowi i na pewno tak się stanie.
Zdaniem pani Elżbiety mieszkańcy są wyrozumiali. – Taka sytuacja jak u nas może zdarzyć się wszędzie – uważa.
Nie brak jednak głosów, że zbyt późno mieszkańcy zostali odcięci od zakażonej wody i niezbyt widoczne były informacje o tym. Wójt nie zgadza się z zarzutami.
– Sołtysom pisemne informacje przekazaliśmy od ręki. Zaraz znalazły się na tablicach ogłoszeń – mówi. Jak do tej pory nie było takiej sytuacji, żeby mieszkańcy choć przez godzinę pozbawieni byli wody. W urzędzie nasi pracownicy dyżurują przez 24 godziny i jak tylko otrzymają sygnał, że gdzieś jej brakuje, to natychmiast jest tam dowożona.
Źródło: Polska Dziennik Łódzki (Andrzej Wdowski)