Wspomnienia Tadeusza Dolnego

Z naszą Redakcją skontaktował sie mieszkaniec Opola, który chciałby się podzielić z czytelnikami wspomnieniami z okresu pobytu i pracy swego ojca Wacława Dolnego w Białaczowie w latach 1941-1945. W miejscowej parafii uzyskał informację o dacie śmierci swojego najstarszego brata, natomiast nie zna daty wyjazdu rodziców z Bialaczowa. Za pośrednictwem czytelników ,,EKG-Białaczów\” zwraca się z prośbą o wszelkie informacje od osób, które pamietają tamten okres.
Poniżej przedstawiamy wspomnienia Pana Tadeusza.

RELOKACJA
,,Zimą w miesiącu styczniu 1941 roku, ok godziny 5 rano, obudzono moich rodziców waleniem w drzwi. Po otwarciu drzwi, do mieszkania weszli uzbrojeni Niemcy, prowadzeni przez miejscowych (konińskich) członków mniejszości niemieckiej, tzw Volksdeutchów, pełniących rolę tłumaczy. Rodzicom dano 20 minut na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy dla siebie i dla dziesięciomiesięcznego syna Wojciecha. Kontrolowano każdą rzecz , którą rodzice chcieli zabrać ze sobą.Zabrali najniezbędniejsze rzeczy z garderoby po jednej walizce na osobę, trochę chleba i pieniądze. Wypędzonych z domów mieszkańców Konina przegnano pieszo na dworzec kolejowy. Rodziny przewieziono w wagonach towarowych do największego obozu przesiedleńczego w Łodzi przy ul. Łąkowej 4. Warunki transportu urągały wszelkim zasadom humanitaryzmu. Po przybyciu do obozu zostali zarejestrowani oraz poddani rewizji. Podczas rewizji zabrano im wartościowe przedmioty i pieniądze, zostawiono tylko po 100 zł. na osobę. Po zarejestrowaniu i rewizji umieszczono ich w halach fabrycznych. W obozie panowały nieludzkie warunki. Brakowało wody i urządzeń sanitarnych, hale nie były ogrzewane. Ludzie spali na słomie rozkładanej na cementowej posadzce. Brak elementarnych warunków higienicznych, złe wyżywienie, zimno. Dopiero na trzeci dzień pobytu w obozie dostali trochę chleba i czarnej kawy. Zabrany ze sobą z domu chleb pomógł przetrwać podróż i pierwsze dni pobytu w obozie. Bramy obozu, otoczone podwójnym drutem kolczastym, strzegli uzbrojeni wartownicy. W obozie przejściowym oczekiwali kilka tygodni na sformowanie transportu do Generalnej Guberni. W dniu 28 lutego moi rodzice z synem Wojciechem opuścili obóz przejściowy w Łodzi i transportem kolejowym przewiezieni zostali ze stacji Karolew do Tarnowa. W Tarnowie przebywali do dnia 6 marca 1941 roku skąd udali się do Białaczowa.

EPIZOD BIAŁACZOWSKI

W Białaczowie mieszkał młodszy brat ojca Seweryn. Pracował w majątku Platerów w gorzelni. Posiadał ukończoną szkołę dla gorzelanych. Pomógł rodzicom z małym dzieckiem znaleźć w Białaczowie locum do zamieszkania. /czytaj więcej/

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.