|
Gości Online: 6
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 327
Nieaktywowany Użytkownik: 0
Najnowszy Użytkownik: Uloni1
|
|
Po pierwszym tygodniu wojny kierownictwo polityczne i wojskowe Niemiec, miało powody do zadowolenia. Polski front został w kilku miejscach rozerwany, a czołówki pancerne Wehrmachtu zbliżały się do Warszawy. Bodaj największe sukcesy odnotowała 10 armia dowodzona przez Waltera von Reichenau. Mając w swoim składzie aż 7 dywizji pancernych, lekkich i zmotoryzowanych w dniach od 4 do 8 września pobiła główne siły Armii „Łódź” i Północne Zgrupowanie Armii „Prusy”. Wojska niemieckie opanowały setki miejscowości, wśród nich Kielce (5 września), Opoczno (7 września) i Końskie (8 września). Przesuwanie się frontu w głąb Polski powodowało przemieszczanie się sztabów niemieckich wojsk. I tak sztab 10 armii zajął rezydencję arystokratycznej rodziny Tarnowskich w Końskich, natomiast dowództwo Grupy Armii „Południe” będącej pod rozkazami Gerda von Rundsteata rozlokowało się w kieleckim Pałacu Biskupów Krakowskich.
W tej sytuacji kiedy działania wojenne Grupy Armii „Południe” odsunęły się na 350 – 400 km od Ilnau, niewykonalne stało się organizowanie wizyt frontowych Hitlera z wykorzystaniem wyłącznie zmotoryzowanego rzutu kwatery głównej. Toteż inspekcje przebiegały według następującego schematu: najpierw rozpoznanie powietrzne wyszukiwało odpowiednie lotnisko, następnie kierowano tam zmotoryzowaną eskortę w sile kompanii, wreszcie na przygotowanym i ochranianym terenie lądowały samoloty wiozące Hitlera i jego bliskich współpracowników. Z lotniska führer w otoczeniu ochrony samochodem udawał się do wyznaczonych miejsc.
Dostępne źródła nie przynoszą bezpośredniej informacji, kiedy zapadła decyzja o celu i trasie trzeciego wyjazdu inspekcyjnego. Można jednak wnioskować, że stało się to 8 września bądź – najpóźniej - 9 września przed południem. Wcześniej na przeszkodzie stały trwające jeszcze walki na obszarze planowanej inspekcji. Później natomiast niemożliwe byłoby organizacyjne „dopięcie” wszystkich spraw związanych z podróżą Hitlera.
Znalezienie odpowiedniego lotniska powierzono Hansowi Baurowi, który wykonał w tym celu lot zwiadowczy. Pilot Hitlera wykonał zadanie, wskazując na polowe lądowisko w Białaczowie ( Na drogach zwycięstwa, s. 65).
Przywołałem wcześniej opinię S. Meduckiego odnoszącą się do kwestii związanej z wysokim ryzykiem, jakim był obarczony taki wybór. Zbieżne stanowisko zajął Peter Hoffman, autor opracowania „Osobista ochrona Hitlera” (wyd. Warszawa 2012). Zauważył on, że nazistowski przywódca był z natury ryzykantem i w trakcie podróży inspekcyjnych w 1939 r. wielokrotnie narażał swoje życie.
Ze sprawozdania kpt. Bertrama, dowódcy zmotoryzowanej kolumny stanowiącej ochronę Hitlera, dowiadujemy się, że jego oddział, stacjonujący w Ilnau, w dn. 9 września o godz. 17. 30 postawiony został w stan gotowości marszowej. Na rozkaz gen. Rommla miał przemieścić się do odległego o 320 km lotniska w Białaczowie. Trasa przejazdu wiodła przez Częstochowę, Radomsko, Przedbórz i Końskie. Przejazd do Końskich musiał przebiegać bez przeszkód, skoro Bertram w sprawozdaniu odnotował tylko czas przybycia do tej miejscowości i zameldowania się w sztabie 10 Armii: około godz. 0. 30. Ponieważ istniała możliwość zetknięcia się z resztkami pobitych wojsk polskich, dowódca kolumny zmotoryzowanej wysłał patrol motocyklistów celem sprawdzenia stanu bezpieczeństwa ostatniego, 15.kilometrowego odcinka drogi prowadzącej do Białaczowa. Po powrocie patrolu około godz. 2.00 kolumna ruszyła dalej, jednak cel osiągnięty został dopiero o 5.30.
Wyprawie do Białaczowa poświęcony jest też rozdział książki Dietricha zatytułowany „Auf polnischen Straßen” („Na polskich drogach”). Nazistowski propagandysta operuje – co oczywiste – zupełnie inną stylistyką, większość tekstu stanowią utyskiwania na piach, kurz i błoto oraz przewrotność polskich dywersantów. Sprowadzając rzecz do poziomu faktów łatwo dostrzeżemy jednak, że tekst Dietricha i sprawozdanie Bertrama zasadniczo się nie różnią. Jeden tylko, ale za to wymowny przykład. Otóż Dietrich opisuje wypadek, który stał się przyczyną wspomnianego wyżej, dziwnie długiego, czasu pokonywania odcinka trasy Końskie – Białaczów. Doszło wówczas do zarwania drewnianego mostku pod ciężarem samochodu Hitlera. W rezultacie ciężki, ważący ponad 3 tony Mercedes, znalazł się w rowie. Ta sytuacja została wspomniana również w sprawozdaniu dowódcy kolumny zmotoryzowanej. Drobna różnica w opisach (Dietrich pisze o 3 pojazdach wyciągających Mercedesa z rowu, Bertram – o 4) wzmacnia tylko wiarygodność obydwu źródeł w odniesieniu do zasadniczego biegu wydarzeń.
Nie ma pewności. jaką drogą przemieszczała się zmotoryzowana ochrona Hitlera i którędy wjechała do Białaczowa. Wzmianka o lesie, pośród którego po wyjeździe z Końskich stale poruszała się „szara kolumna” skłania do przypuszczenia, że Niemcy nadjechali od strony Sobienia. Wydaje się natomiast pewnym, że jej przejazd budził i lęk, i ciekawość. Na kolumnę składały się ogółem 32 pojazdy. Kawalkadę otwierali motocykliści, za nimi jechały dwa samochody pancerne, wreszcie konwój złożony z kilku limuzyn marki Mercedes. Pojazdy tej firmy Hitler upodobał sobie szczególnie, służyły one także za środek lokomocji towarzyszącym mu dygnitarzom III Rzeszy. Dalsze człony kolumny to samochody z żołnierzami SS Leibstandarte Adolf Hitler, z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa Rzeszy, wreszcie pojazdy obsługi technicznej.
Cały ten konwój o świcie 10 września dotarł na polowe lotnisko, położone jak to określił Dietrich, „za ostatnimi zabudowaniami wsi” Białaczów, w pobliżu pałacu będącego siedzibą rodziny Broel – Platerów. Poczyniono przygotowania do przyjęcia samolotu führera oraz podróży z nim najpierw do Końskich, później Kielc.
Oczekiwanie trwało do godz. 10. Samemu przylotowi i przesiadce Hitlera do swojej limuzyny Dietrich poświęcił tylko kilka zdań. We fragmencie dotyczącym pobytu w Białaczowie czytamy:. „O wyznaczonej godzinie słychać huk ciężkich szarych maszyn nad lasem. Pierwsza po krótkim lądowaniu wykręca, hamuje. Adolf Hitler jest wśród swoich żołnierzy. Kolumna rusza, szary obłok kurzu towarzyszy nam do Końskich".
Jeszcze oszczędniejszy w słowach był kpt. Bertram. W sprawozdaniu odnotował jedynie, że: „O godz. 10 wylądował samolot z führerem. Trasa jazdy prowadzi do Końskich i Kielc. Cała grupa została zaprowiantowana tutaj na lotnisku przez kwatermistrza 10 armii”.
Pora na ogólne podsumowanie: Hitler lądował w Białaczowie, ale jego pobyt tu można liczyć w minutach., i to niewielu. Tyle bowiem czasu było mu potrzeba, by przywitać się z żołnierzami i wsiąść do swojego Mercedesa – czas naglił. Niewątpliwie najważniejsze do realizacji punkty trzeciej podróży inspekcyjnej związane były z Końskimi i Kielcami. To już jednak kwestie wykraczające poza ramy niniejszego artykułu. Warto jedynie przypomnieć, że dwa dni po wizycie Hitlera w Końskich Niemcy dokonali mordu masowego tamtejszej ludności żydowskiej. Również w Kielcach najeźdźcy już w pierwszych dniach okupacji rozstrzelali kilkunastu niewinnych cywili."
dr Tadeusz Wojewoda |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.
Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.
Brak ocen.
|
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|