Konstytucja 3 maja była zwieńczeniem reform ery stanisławowskiej w historii Polski. Dziś, po 220 latach od jej uchwalenia należy ocenić i docenić jej rolę nie w aspekcie tamtych, konkretnych warunków i wydarzeń lat 1791-93, ale w aspekcie rozciągniętym w czasie, historiozoficznym. Konstytucja jako akt stojącej za nią grupy politycznej nie broni się. Więcej, jako element strategii tej grupy, okazała się jedną z zasadniczych przyczyn upadku Polski. Jej twórcy, można powiedzieć, że zachłysnęli się swym dziełem i stracili polityczny rozsądek na rzecz irracjonalnej a destrukcyjnej wiary w moc owocu własnych wysiłków. Zawierając przymierze z Prusami i spodziewając się, że całą Europa odłoży na bok swoje zajęcia i rzuci się na pomoc Polsce, wykazali się skrajną polityczną nieodpowiedzialnością, idąc tropem wytyczonym wcześniej przez konfederatów barskich. Utracili kontakt z rzeczywistością. Zaprzeczyli w ten sposób swojej drodze, swemu ciężkiemu wysiłkowi podjętemu wraz ze wstąpieniem na tron w 1764 r. Stanisława Augusta Poniatowskiego, ich nieformalnego lidera i protektora - króla, nie boję się tego powiedzieć, - jak na straszne czasy, w których przyszło mu rządzić - wybitnego. Poniatowski rozumiał, że zgubna zasada "wszystko albo nic", rodząca się w okresie jego panowania, prowadzi wyłącznie do klęski. Całe życie z nią walczył i próbował ratować co się da. Ne udało mu się nie dlatego, że założenia jego polityki były błędne, ale dlatego, że inni na scenie polskiej, prowadzący politykę destrukcyjną, okazali się od niego silniejsi. W swoim czasie więc, Konstytucja 3 maja okazała się błędem przynoszącym zgubę Ojczyźnie. A jednak miała ona swoje ogromne plusy, które okazały się ważne nie dla ludzi jej czasów, ale dla tych wszystkich, którzy przyszli później. Jej idee stały się drogowskazem dla następnych pokoleń, także dla nas żyjących w XXI w. Polska pogrążona w saskiej nocy gnuśności, sobiepaństwa, prywaty i korupcji wymagała potężnej przemiany, aby móc choćby spróbować stawić czoła potęgom, jakie wyrosły wokół Jej granic. Potrzebowaliśmy konsolidacji państwa - ideowej, administracyjnej i społecznej, utworzenia stałej, opartej o nowoczesne wzorce armii i sensownej polityki gospodarczej uwzględniającej rosnącą rolę mieszczaństwa. Potrzebowaliśmy stać się państwem rodzącej się ery nowożytnej. Sama konstytucja, jako akt naczelny, regulujący (niemal)całość stosunków w państwie nie była warunkiem sine qua non powodzenia tego przedsięwzięcia - monarchie absolutne będące naszymi sąsiadami w końcu nie potrzebowały ustaw zasadniczych, aby ugruntować swoją potęgę, niemniej, dobrze wpisywała się w polskie tradycje parlamentarne. Warto zwrócić uwagę na fakt, że większość postulatów Konstytucji 3 maja została spełniona w Księstwie Warszawskim, zwłaszcza zaś, w Królestwie Polskim (kongresowym). To właśnie Królestwo Polskie, z potężną armią własną i polskim Korpusem Litewskim na Ziemiach Zabranych, z polską powszechną edukacją istniejącą również na Ziemiach Zabranych i z polską polityką gospodarczą, stało się krainą niezwykłego rozwoju i skoku cywilizacyjnego. Paradoksalnie, brak pełnej suwerenności politycznej i praktyczne ograniczenia swobody wewnętrznej działały na korzyść sprawy polskiej, gdyż zapewniały wolność od zagrożeń zewnętrznych. Ten ostatni element był tym, którego zabrakło Konstytucji 3 maja. Jak wiadomo, niestety, Królestwo Polskie zostało zniszczone przez ludzi wyznających zasadę "wszystko albo nic"...
Najważniejszą zasługą Konstytucji 3 maja, także dla nas istotną, jest rola jaką odegrała w budowie polskiej świadomości narodowej. Była tym elementem w łańcuchu pokoleń, który pokazał, potwierdził, w jakim kierunku szła ewolucja państwa polskiego i na jakim etapie się ta ewolucja wówczas znajdowała. Konstytucja nie wymyśliła jednolitej Polski, potwierdziła jedynie stan faktyczny oraz dążenia i koncepcje w jej czasach dominujące. Co ciekawe, upadek Konstytucji nie przerwał tego procesu. Więcej, proces ten trwał i gdyby nie niszczące powstania, kto wie czy nie doprowadziłby do utworzenia nowoczesnego ruchu narodowego wcześniej niż w latach 90-tych XIX w. Czy Mickiewicz napisałby swe nieśmiertelne słowa o Litwinie i Mazurze, braciach, których nazwisko jedno jest, nazwisko Polaków, gdyby nie ów stan faktyczny potwierdzony przez Konstytucję i trwający dalej? Tym bardziej śmiesznie brzmią współczesne wysiłki naukowców-oportunistów oraz niewydarzonych politykierów-prometeistów, żyjących pojęciami XVII wieku pomieszanymi z rusofobią i ich własnymi wizjami, nie mającymi najmniejszych szans na realizację, za to posiadającymi wciąż ten sam od wieków potężny destrukcyjny ładunek dla państwa. W służbie politycznego surrealizmu głoszą wielkie kłamstwo opierające się na dwóch zasadniczych, fałszywych stwierdzeniach. Po pierwsze, że obecni Litwini (w istocie Letuwini będący dziedzicami pogańskiej Litwy) są spadkobiercami "Litwinów" Wielkiego Księstwa połączonego z Polską i Wielkiego Księstwa jako takiego. Po drugie, że Konstytucja 3 maja, poprzez Zaręczenie wzajemne obojga narodów, utrzymała unię i utrwaliła podział państwa, co miało być zasługą rzekomych ówczesnych Litwinów, których, jak wspomniałem wyżej, traktuje się jako bezpośrednich poprzedników Litwinów obecnych. Na stwierdzenie pierwsze odpowiadam, że w sensie politycznym jedynym spadkobiercą Wielkiego Księstwa Litewskiego jest Polska, zaś w aspekcie kulturowym i społecznym głównie Polska i po części Białoruś. Litwa powstała w 1918 r., jak i Litwa obecna stoją, z własnej woli i bez żadnego przymusu, w rażącej opozycji do tradycji Wielkiego Księstwa. Co się zaś tyczy ówczesnych "Litwinów", to naturalnie nie mają oni nic wspólnego z Litwinami XX i XXI w. Byli takimi samymi Polakami jak ci mieszkający w pozostałych głównych dzielnicach Rzeczypospolitej - w Wielkopolsce i Małopolsce. Nie trzeba tego dowodzić. Dokumenty z XVIII wieku pokazujące kierunek ewolucji państwa polskiego mówią same za siebie. Co do drugiego stwierdzenia nie będę powtarzał tego, co już dawno zostało napisane przez wybitnych znawców problematyki nie obciążonych myśleniem w kategoriach doraźnego interesu politycznego. Było ich wielu, tutaj ograniczę się do Stanisława Kutrzeby i Bogusława Leśnodorskiego.
Kutrzeba tak pisał w swojej Historii ustroju Polski (t.II Litwa):
"(...)Konstytucja 3 maja 1791 r. usunęła dwoistość, tworząc z Wielkiego Księstwa i Korony jedno, jednolite państwo. To więc kres i formalnego istnienia unji. Osobna konstytucja nosząca nazwę "poręczenia wzajemnego obojga narodów" z października 1791 r., dopełniła Konstytucji 3 maja wyraźnie stwierdzając, że unja przestała istnieć, a zastrzegając pewne drobne ślady dawnej Wielkiego Księstwa odrębności."(St. Kutrzeba, Historja ustroju Polski w zarysie. Tom drugi: Litwa, Lwów i Warszawa 1921 s. 145)
Leśnodorski, nawiasem mówiąc, stosujący nomenklaturę "Litwini", w książce "Dzieło sejmu czteroletniego" stwierdza:
"Zdecydowanie jasno postawiono na Sejmie Czteroletnim sprawę jedności państwa. (...)Rzeczpospolita obejmowała, jak wiadomo, dwa państwa.(...) W praktyce sejmu szlacheckiego zacierał się ten podział. Oto np. przeglądając spisy osób, wybranych przez sejm do Rady Nieustającej i sądów sejmowych w latach 1782, 84, 86 i 88, widzimy, że na miejsce 2 państw pojawia się tu pojęcie kilku prowincyj jednego państwa. Osoby te powołuje się właśnie z grona posłów i senatorów poszczególnych prowincji w równej liczbie z każdej. Jest ich zaś trzy: Małopolska, Wielkopolska i Wielkie Księstwo Litewskie. Stoją one na równi. (...) Ustawa Rządowa zajmuje się wiele "narodem", nie mówi natomiast niczego o unii, o państwie. "Wielkie Księstwo" występuje tylko w tytule honorowym Stanisława Augusta. (...) W tekście konstytucji znajdujemy natomiast następujące charakterystyczne zwroty: "kraje polskie" (art.I), "najwyższa władza krajowa" (II), "godność stanu szlacheckiego w Polsce (II), "szlachta polska", "wspólna Ojczyzna"(III), "rząd krajowy", "Ojczyzna", "państwa Rzplitej, "ziemia polska", "Polska"(IV), "rząd narodu polskiego" (V) (...) Z milczenia Konstytucji o Litwie i z całego tonu ustawy oraz z poprzednich uwag o jedności "narodu polskiego" wysnuć można oczywiście jeden tylko wniosek logiczny, że nie ma mowy o zasadniczej odrębności państwowej Litwy i o unii rzeczowej, choć tego expressis verbis nie powiedziano. Unia została zniesiona. W miejsce związku dwóch państw (...) powstało ostatecznie jedno Państwo Polskie. (...) Ustawa o sądach sejmowych wyraźnie też stanowi, że sędziów wybierać się ma w równej liczbie z każdej prowincji. Podobnie z 15 komisarzy, po 5 z każdej prowincji miała składać się Komisja Policji. To ostatnie postanowienie wywołało jednak poważne zaniepokojenie wśród szlachty na Litwie i chęć utrzymania nadal pewnych odrębności administracyjnych, ważnych m.in. ze względu na stanowiska, które chciano koniecznie zatrzymać w rękach szlachty litewskiej. Doszło przeto (...) do (...) polubownego uzgodnienia "zaręczenia wzajemnego obojga narodów" (...), które w formie naśladowało dawniejsze akty unii polsko-litewskiej. "Zaręczono" w tym akcie wspólność Ustawy Rządowej 3 maja, a co za tym idzie, jedność państwa, wspólność wojska i skarbu. W szczegółach jednak nowego wspólnego "rządu" zagwarantowano pewne odrębności Litwie(...). "Zaręczenie" nazwano nieściśle "aktem unii", w rzeczywistości bowiem także ten akt stwierdzał inkorporację Litwy do Polski z zapewnieniem tylko miejscowej, tj. polskiej lub spolszczonej szlachcie szerokiego samorządu."(B.Leśnodorski, Dzieło sejmu czteroletniego, Wrocław 1951 s.238-242)
temat super można by rzec na czasie, a jak że odległy. ciekawe jak zapiszą się postacie obecnie sprawujące rządy. czy dokonają znaczących zmian? czy ktoś będzie o tym pamiętać. panie Piotrze bujnijmy to forum. nic się nie dzieje. wieje nudą. wie Pan pewnie nikt do końca tego tekstu nie przeczytał. pozdrowienia mały zdziś 6 maj dziś
Skocz do Forum:
Opoczno.info
Hitler w Białaczowie?
Logowanie
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.