Z szuflady wiejskiego marudy. Nasze dzieci - nasza sprawa - nasza przyszłość.
Dodane przez Piotr Kolczynski dnia Listopad 12 2013 18:05:15

Od kiedy powstał portal EKG - Białaczów, który w założeniu ma przybliżać mieszkańcom gminy wydarzenia mające miejsce na jej terenie, przedstawiać sąsiadów, którzy, prócz typowej i zrozumiałej pogoni za chlebem, postanowili wcielać w życie godne uwagi idee, czy to społeczne, czy kulturalne, prześladuje mnie myśl o rozłamie klasowym i pokoleniowym między nami. To nie jest żadna nowa tendencja, lecz zjawisko, jakie trwa od lat, dlatego przytoczone przeze mnie kwestie i wnioski nie są z pewnością żadnym odkryciem.
Wszyscy zauważamy i odczuwamy, że z przestrzeni międzyludzkiej naszej wspólnoty wieje chłodem. Młodzi dorastają w zupełnie innych warunkach niż ich rodzice. Prawidła, które sprawdzały się kiedyś, z wolna przestają być adekwatne do współczesnych wymogów świata. Być może właśnie dlatego tak trudno nam się porozumieć. Być może właśnie dlatego żyjemy nie razem, a obok siebie, zasypując te wyrwy banalnymi gestami i słowami.
Szacunek i posłuch należący się rodzicom powinien być sprawą oczywistą dla każdego młodego człowieka. Dziś niektórzy odczuwają go instynktownie, ale większość stara się podążać własną drogą, poszukując dla siebie czegoś prawdziwego i stałego. Już nawet kilkuletnie dzieci dostrzegają, że ich opiekunowie wyznają zasady, które dla nich są jedynie pustymi hasłami. Nie nauczono ich tego. Pośród trosk, biedy i niedostatku czasu, zabrakło miejsca na pokazywanie rzeczywistości, taką jaką była kiedyś, procesu zachodzących w niej zmian, prób dostosowania się do jej nowego oblicza. A może wynika to z niedostępności środków? Lub po prostu uświadomienia sobie, jakie to ważne? Zrozumiałe, że dorośli, zaganiani i zagubieni w pogoni "za groszem", sfrustrowani i zmęczeni, skupiają się często na zaspokajaniu podstawowych potrzeb swoich rodzin. Choć jakie to będzie miało w przyszłości konsekwencje, dopiero się okaże.
Dzieciaki szukają w takiej sytuacji alternatyw. Najliczniejsza grupa zasila szeregi tzw. wirtualnych sierot, które po szkole spędzają czas na grach internetowych, portalach społecznościowych, gdzie długie godziny konwersują na błahe tematy, lajkują swoje posty, umieszczają zdjęcia i wstawiają pod nimi uśmiechnięte buźki. Rodzice nieczęsto poświęcają im dostatecznie dużo uwagi, by poznać ich myśli, pragnienia, potrzeby.
Coraz rzadziej widzi się grupkę rówieśników urządzającą wspólne zabawy, biegającą za piłką, ślizgającą się zimą na lodzie, czy płatającą sobie wzajemnie psikusy. Coraz mniej w powietrzu ich radosnego śmiechu. Mniej też liczy się charakter i zdolności, a bardziej stan posiadania, wysokość otrzymywanego "kieszonkowego", modne ubrania i akcesoria. Tylko to pozwala "dobrze się czuć" w gronie kolegów. Tylko, gdzie tu prawda i szczerość odczuć, gdzie obiektywizm sądów? Doprawdy wartości ponadczasowe przegrały batalię na rzecz postawy "tu i teraz"? Czy różnorodność opinii uległa zachowawczej powszechności sądów?
Ciągle za mało chęci i pomysłów na zagospodarowanie tej przestrzeni, w jakiej poruszają się młodzi ludzie. Wciąż brak miejsc, w których mogą się spotykać, rozmawiać, uprawiać sport czy też obejrzeć wspólnie dobry film. Minęły czasy, gdy nastolatkowie włóczyli się po ulicach. Dziś izolują się we własnych czterech ścianach, a jednym z nielicznych śladów ich aktywności jest stukot w klawiaturę komputera i telefonu komórkowego. Nie trzeba chyba wyjaśniać powiązania między takim stanem rzeczy a rosnącymi statystykami występowania stanów lękowych, depresji i nerwic wśród dzieci, sięgania przez nich po używki, jak chociażby dopalacze?
Przygnębiający jest brak zaangażowania i odpowiedzialności za wychowanie kolejnego pokolenia. Może już czas na opamiętanie i przystanięcie w tej drodze do nikąd, na rozejrzenie się wkoło i współdziałanie w trosce o lepsze jutro?


Felieton : Krystyna Zorka