Błądzenie w wirtualnej przestrzeni - czyli kolejna odsłona "samotności w Sieci"
Dodane przez Piotr Kolczynski dnia Listopad 21 2013 07:55:24

?Nie każdemu jest dane brać kąpiel w ludzkiej rzeszy: rozkoszowanie się tłumem jest sztuką; i tylko ten może łaknąć energii życiowej na rachunek rodzaju ludzkiego, w kogo wróżka tchnęła w kołysce pociąg do maski, nienawiść do własnego domu i pasję podróżowania. Tłum, samotność: pojęcia równoważne i wymienne dla prawdziwie twórczego poety. Kto nie umie zaludnić samotności, nie potrafi być sam pośród ludzkiej rzeszy.?
Charles Baudelaire, Paryski spleen



Podróżnicy pustki - nowe pokolenie zaabsorbowane wirtualnym światem bardziej niż otaczającą je rzeczywistością, przypomina bezmyślne zombi, które przemierza jedyną, łatwo dostępną, drogę, niekoniecznie mającą jakikolwiek cel i sens, by po prostu iść, by SYMULOWAĆ ruch, życie, egzystencję, przy najmniejszym nakładzie sił (umysłowych, witalnych). To stwierdzenie ma posmak tragizmu, ale i określa także rozpowszechniony (rozpleniony) we wszelkich aspektach funkcjonowania ludzkiego i społecznego - KONSUMPCJONIZM. Właśnie taki wygląd ma obecnie nasza kultura, o której coraz częściej wypowiadają się jedynie ludzie nauki i sztuki, a coraz rzadziej (czy też mniej świadomie) zwyczajni obywatele, będący poniekąd poza obrębem, cokolwiek wątłej, sieci powiązań wartościowych jej przejawów, stanowiący niejako wtórną masę, jakiej kształt jest wynikiem (re)formowania procesów ROZWOJU CYWILIZACYJNEGO.
Kultura zatraciła, razem z podstawowymi wartościami, twarz humanizmu, godną, choć oznaczoną bruzdami zmartwień i przewin, wątpliwości i nieodłącznego lęku bycia. Idąc w stronę kuszącą łatwą, a także tanią, przyjemnością, jej dostatkiem, opuściła bastiony trwałych zasad, na których do tej pory budowaliśmy swój człowieczy raj-pośród cierni. Zastąpiła ją maska, maska wkładana do walki, do obrony, najpierw przed światem, który nagle stał się groźny, bo wymagający nieustannego zaangażowania, a następnie przed sobą samym, przerażonym i rozczarowanym, bo na takie zaangażowanie zdobyć się nie potrafimy, choćbyśmy nawet zdali sobie sprawę, że nasza przestrzeń egzystowania ograniczyła się do zaciemnionego, dusznego pokoju, gdzie kurz zapomnienia dawno już pokrył wszystko, z wyjątkiem komputera.
Współcześnie, staliśmy się intencjonalnymi podróżnikami, którzy, wyobcowani i niepewni, wałęsają się bez celu po wirtualnych przestrzeniach, zaglądając, oceniając, śledząc, komunikując się, ciągle anonimowo, nieustannie bez styczności z INNYM (rzeczywistym), bez weryfikacji własnej czy cudzej tożsamości, której odnalezienie zostało przesunięte w czasie, rozumianym jako nieokreślona przyszłość. Dokonaliśmy zbrodni na prawdziwej, oryginalnej osobowości, rozmazując ją na elektronicznym monitorze, odrywając się od fundamentów życia w stronę ZAWIESZENIA, trwania w stanie permanentnego wynaturzenia bytu, który tym samym przestał instalować nas WŚRÓD (rodziny, znajomych, społeczeństwa, narodu), a niejako pozostawił (zgodnie z naszymi intencjami) POZA wszystkim tym, co mogłoby nas uwarunkować, ocenić, zdefiniować (oswoić dla siebie i innych).
Nastawienie na konsumpcję oderwało społeczeństwo od własnego człowieczeństwa. Dziś żyjemy, przeżuwając i trawiąc wszelkie dostępne nam dobra, w nastroju bezmyślnego, bydlęcego, zadowolenia, które jest rezultatem braku wyzwań oraz zagrożeń utraty względnie stabilnego napływu dostarczanej nam papki. Zjawisko zatracenia granicy między czynnością kupowania a byciem towarem - konstytuuje nasze czasy. Kupowanie, zdominowane w pewnym okresie przez żeńską część społeczeństwa, nabrało cech jej właściwych, a mianowicie - cech histeryczności, braku umiaru i nasycenia, ciągłej pogoni za złudnym, ładnie opakowanym spełnieniem, które, mimo nieustannych zapewnień sprzedających, niezmiennie uplasowane jest gdzieś w przyszłości. Paradoksalnie, definiuje ono konsumenta jako pozorną (bo zaprogramowaną) indywidualność wg zasady "jestem tym, co kupuję", a jest to poniekąd synonim samookreślenia, znamionującego przejaw wolności. Jakkolwiek to brzmi, nie jesteśmy w stanie obudzić się z tego letargu, jeśli nie zrezygnujemy z owej dostępności, a tym samym nie wyrwiemy się z matrixa, stworzonego po to, by łatwo nas było kontrolować i żywić się naszą energią (czyt. pieniędzmi).
Mentalność współczesnego człowieka jest poniekąd mentalnością widza ? wiecznego obserwatora, anonimowego członka kolektywu sterowanego hasłami reklam. Głównym narzędziem poznania stało się nasze oko, formą kontaktu ? spojrzenie. Czas ? nie obowiązujący uciekinierów z przestrzeni, trwoniony jest bezmyślnie, gdyż koncentrujemy się jedynie na patrzeniu, dystansujemy się do rzeczywistości, z jej punktu widzenia - rozmywamy się jako coraz mniej obecni w świecie. Mijamy się w cybernetycznym kosmosie - przechodnie bezosobowego tłumu, chwytamy w nim strzępki informacji zawieszonych tymczasowo pośród nieokreślonych kontekstów, pielgrzymujemy ulicą wybrukowaną kawałkami czyjegoś (NIE naszego) umysłu. Oswajamy w sobie uczucia alienacji, bezzasadności istnienia, ucząc się funkcjonować mimo braku istotnych motywów postępowania. Paradoksalnie - uzupełniamy sobą społeczeństwo wirtualnego konglomeratu nie po to, by uciec od samotności, ale dlatego by zabezpieczyć azyl, który zapewnia, chroni, a nawet warunkuje ową samotność.


Iwona Urbańczyk