Z historii Białaczowa.
Dodane przez zbigniew dnia Wrzesie� 10 2024 08:32:31

85 lat temu na lotnisku polowym w Białaczowie, lądował samolot, na pokładzie którego obecni byli Hitler i Himmler. Dziś, przypominamy artykuł z 2019 roku, autorstwa doktora historii, mieszkańca Białaczowa, Tadeusza Wojewody, opisujący to wydarzenie.


,, Wydarzyło się to 10 września 1939 r. Fakt pobytu wodza III Rzeszy w Białaczowie odnotowany został w szeregu opracowań dotyczących wojny na Kielecczyźnie i na ziemi opoczyńskiej. Co jeszcze ważniejsze, ów epizod zaświadczają dokumenty i relacje na tyle dokładne, że można pokusić się o jego szczegółowe odtworzenie.
Przed rekonstrukcją wydarzeń z białaczowskiego września 1939 r. warto jednak zadać pytanie ogólnej natury, przy tym odnoszące się bardziej do sfery aksjologii niż historii. Mianowicie chodzi o to, czy w ogóle powinniśmy zajmować się wypełnianiem bardzo drobnych luk w wojennej biografii arcyzbrodniarza, jakim był Adolf Hitler? Czy w ten sposób mimowolnie nie dokładamy własnej cegiełki do takiej konstrukcji poznawania przeszłości, w której fascynacja detalem historycznym zastępuje i wypiera pytania o sens dziejów, o racje moralne i historyczne? Moim zdaniem ryzyko takie istnieje, ale mimo to warto i trzeba zapełnić tę kartę historii, która powstała na zetknięciu się – przez krótką chwilę - losów spokojnej osady z drogą życiową nazistowskiego dyktatora. Warto i trzeba, ponieważ:
1. trudno wyobrazić sobie uprawianie regionalistyki bez zagłębiania się w szczegóły
1. społeczności lokalne mają prawo poznawać wszystkie karty swoich dziejów
2. pojawienie się Hitlera można uznać za symboliczną zapowiedź nadejścia mrocznych lat okupacji, czasu zbrodni, grabieży i okrucieństw.
Mówiąc krótko: wiedza o wydarzeniu – tak, jego eksponowanie – nie.
Jak wiadomo, Hitler miał wysokie mniemanie o własnych kompetencjach dowódczych . W 1939 r., w czasie ataku na Polskę, dowodzenie znajdowało się jeszcze w rękach doświadczonego sztabowca, Walthera von Brauchitscha. Niemniej jednak Hitler bardzo interesował się przebiegiem działań wojennych, analizował sytuację na frontach, wielokrotnie udawał się też na inspekcje do walczących wojsk. Między innymi z tego powodu. kwatera führera (Führerhauptquartier) miała charakter mobilny. Do przemieszczania się używano pociągu specjalnego (Führersonderzug) o nazwie „America”. Ochronę wodza III Rzeszy zapewniali żołnierze swoistej gwardii przybocznej – zmotoryzowanego pułku SS Leibstandarte Adolf Hitler. W dyspozycji dyktatora znajdowała się również eskadra lotnicza, dowodzona przez Hansa Baura, jego osobistego pilota, który swoje doświadczenie bojowe zdobywał podczas I wojny światowej. Całym tym zespołem ludzi, wyposażonym w nowoczesny sprzęt, kierował gen. Erwin Rommel, hołubiony później przez propagandę niemiecką dowódca Africa Corps.
W pierwszych dniach wojny Hitler wiele uwagi poświęcał zmaganiom na Pomorzu. W trakcie jednej z podróży inspekcyjnych wizytował jednostki XIX Korpusu Pancernego walczącego w Borach Tucholskich Pod koniec pierwszego tygodnia wojny kwatera przemieściła się do Ilnau (dzisiaj Oława) pod Opolem. Stąd Hitler wyruszał na kolejne inspekcje frontowe. Na trasie pierwszej z nich znalazło się polowe lotnisko w Białaczowie.
Tutaj 10 września wczesnym rankiem dotarł rzut kołowy kwatery, a nieco później, około godziny 10 lądował samolot transportowy Ju 52 z Hitlerem i Himmlerem na pokładzie.
Jak doszło do tego wydarzenia i jaki był jego przebieg? W tym miejscu należy odwołać się do sygnalizowanych wcześniej opracowań i źródeł. Niewątpliwie podstawowym źródłem jest książka „Auf den Straßen des Sieges” („Na drogach zwycięstwa”), wydana w Monachium w 1940. Publikację firmował swoim nazwiskiem Otto Dietrich, choć formalnie stanowiła ona rezultat pracy pięciu autorów. Książka Dietricha zawiera opis podróży inspekcyjnych odbytych przez Hitlera w czasie działań wojennych w Polsce w 1939r. „Na drogach zwycięstwa” to wytwór propagandy nazistowskiej, toteż w książce znajdziemy liczne fragmenty sławiące waleczność niemieckich żołnierzy i niezawodność niemieckiej techniki wojskowej. Natomiast Polska przedstawiana jest jako kraj drewnianych chat, złych dróg będących właściwie bezdrożami, wreszcie prymitywnych wieśniaków wyzyskiwanych przez ziemian. Autorzy chętnie odwołują się do stereotypów np. jeden z rozdziałów nosi tytuł „Polnische Wirtschaft” („polska gospodarka” – synonim. zacofania i bałaganu.). Ale oprócz warstwy propagandowej książka zawiera wiele istotnych informacji, których rzetelność nie budzi zastrzeżeń, w szczególności dotyczących tras inspekcyjnych oraz związanych z nimi wydarzeń. Dietrich i jego współpracownicy uczestniczyli w wyjazdach Hitlera na front i nie mieli żadnego interesu, by pisać nieprawdę o wspomnianych wyżej kwestiach. Dotyczy to także interesującej nas trzeciej wyprawy inspekcyjnej.
Jej przebieg potwierdza inne źródło, mianowicie Sprawozdanie grupy frontowej (tak w tłumaczeniu, T. W) za okres od 9 września 1939 do 27 września 1939 r. Kopia dokumentu, przetłumaczona na język polski przez p. Władysława Naruszewicza., udostępniona została na stronie EKG w 2010 r.. Zasługi p. W. Naruszewicza na rzecz poznawania wojennych losów ziemi opoczyńskiej nie ograniczają się do wydostania i translacji dokumentów z niemieckich archiwów. Jest on także autorem książki „Wspomnienia łodzianina” (wyd. Warszawa 2001) oraz artykułów, mających związek ze sprawą pobytu Hitlera w Białaczowie. („Polska Zbrojna”, 1991)
O lądowaniu w Białaczowie samolotu z nazistowskimi przywódcami wspomina także Jan Garbacz ( „Dni września 1939 r. na ziemi koneckiej”, Końskie 1994). Warto wreszcie przytoczyć opinię Stanisława Meduckiego dotyczącą białaczowskiego epizodu w podróży inspekcyjnej Hitlera. Odrzuca on argumenty tych, którzy twierdzą, że wódz III Rzeszy nie mógł ryzykować niebezpiecznej drogi z Białaczowa do Kielc, zatem musiał lądować w Masłowie. „Drań to był okropny, ale nie można powiedzieć, że tchórz” - zauważa kielecki historyk.
Podsumowując dotychczasowe rozważania: istniejąca baza źródłowa oraz opinie historyków uzasadniają przyjęcie za prawdziwe twierdzenie o pobycie Hitlera w Białaczowie w trakcie trzeciej wyprawy inspekcyjnej
O wyborze miejsc, do których miał się udać, decydowały względy propagandowe oraz rozwój sytuacji na frontach.
ciąg dalszy-wejdz w odnośnik ,,czytaj więcej"


Rozszerzona zawartość newsa
Po pierwszym tygodniu wojny kierownictwo polityczne i wojskowe Niemiec, miało powody do zadowolenia. Polski front został w kilku miejscach rozerwany, a czołówki pancerne Wehrmachtu zbliżały się do Warszawy. Bodaj największe sukcesy odnotowała 10 armia dowodzona przez Waltera von Reichenau. Mając w swoim składzie aż 7 dywizji pancernych, lekkich i zmotoryzowanych w dniach od 4 do 8 września pobiła główne siły Armii „Łódź” i Północne Zgrupowanie Armii „Prusy”. Wojska niemieckie opanowały setki miejscowości, wśród nich Kielce (5 września), Opoczno (7 września) i Końskie (8 września). Przesuwanie się frontu w głąb Polski powodowało przemieszczanie się sztabów niemieckich wojsk. I tak sztab 10 armii zajął rezydencję arystokratycznej rodziny Tarnowskich w Końskich, natomiast dowództwo Grupy Armii „Południe” będącej pod rozkazami Gerda von Rundsteata rozlokowało się w kieleckim Pałacu Biskupów Krakowskich.
W tej sytuacji kiedy działania wojenne Grupy Armii „Południe” odsunęły się na 350 – 400 km od Ilnau, niewykonalne stało się organizowanie wizyt frontowych Hitlera z wykorzystaniem wyłącznie zmotoryzowanego rzutu kwatery głównej. Toteż inspekcje przebiegały według następującego schematu: najpierw rozpoznanie powietrzne wyszukiwało odpowiednie lotnisko, następnie kierowano tam zmotoryzowaną eskortę w sile kompanii, wreszcie na przygotowanym i ochranianym terenie lądowały samoloty wiozące Hitlera i jego bliskich współpracowników. Z lotniska führer w otoczeniu ochrony samochodem udawał się do wyznaczonych miejsc.
Dostępne źródła nie przynoszą bezpośredniej informacji, kiedy zapadła decyzja o celu i trasie trzeciego wyjazdu inspekcyjnego. Można jednak wnioskować, że stało się to 8 września bądź – najpóźniej - 9 września przed południem. Wcześniej na przeszkodzie stały trwające jeszcze walki na obszarze planowanej inspekcji. Później natomiast niemożliwe byłoby organizacyjne „dopięcie” wszystkich spraw związanych z podróżą Hitlera.
Znalezienie odpowiedniego lotniska powierzono Hansowi Baurowi, który wykonał w tym celu lot zwiadowczy. Pilot Hitlera wykonał zadanie, wskazując na polowe lądowisko w Białaczowie ( Na drogach zwycięstwa, s. 65).
Przywołałem wcześniej opinię S. Meduckiego odnoszącą się do kwestii związanej z wysokim ryzykiem, jakim był obarczony taki wybór. Zbieżne stanowisko zajął Peter Hoffman, autor opracowania „Osobista ochrona Hitlera” (wyd. Warszawa 2012). Zauważył on, że nazistowski przywódca był z natury ryzykantem i w trakcie podróży inspekcyjnych w 1939 r. wielokrotnie narażał swoje życie.
Ze sprawozdania kpt. Bertrama, dowódcy zmotoryzowanej kolumny stanowiącej ochronę Hitlera, dowiadujemy się, że jego oddział, stacjonujący w Ilnau, w dn. 9 września o godz. 17. 30 postawiony został w stan gotowości marszowej. Na rozkaz gen. Rommla miał przemieścić się do odległego o 320 km lotniska w Białaczowie. Trasa przejazdu wiodła przez Częstochowę, Radomsko, Przedbórz i Końskie. Przejazd do Końskich musiał przebiegać bez przeszkód, skoro Bertram w sprawozdaniu odnotował tylko czas przybycia do tej miejscowości i zameldowania się w sztabie 10 Armii: około godz. 0. 30. Ponieważ istniała możliwość zetknięcia się z resztkami pobitych wojsk polskich, dowódca kolumny zmotoryzowanej wysłał patrol motocyklistów celem sprawdzenia stanu bezpieczeństwa ostatniego, 15.kilometrowego odcinka drogi prowadzącej do Białaczowa. Po powrocie patrolu około godz. 2.00 kolumna ruszyła dalej, jednak cel osiągnięty został dopiero o 5.30.
Wyprawie do Białaczowa poświęcony jest też rozdział książki Dietricha zatytułowany „Auf polnischen Straßen” („Na polskich drogach”). Nazistowski propagandysta operuje – co oczywiste – zupełnie inną stylistyką, większość tekstu stanowią utyskiwania na piach, kurz i błoto oraz przewrotność polskich dywersantów. Sprowadzając rzecz do poziomu faktów łatwo dostrzeżemy jednak, że tekst Dietricha i sprawozdanie Bertrama zasadniczo się nie różnią. Jeden tylko, ale za to wymowny przykład. Otóż Dietrich opisuje wypadek, który stał się przyczyną wspomnianego wyżej, dziwnie długiego, czasu pokonywania odcinka trasy Końskie – Białaczów. Doszło wówczas do zarwania drewnianego mostku pod ciężarem samochodu Hitlera. W rezultacie ciężki, ważący ponad 3 tony Mercedes, znalazł się w rowie. Ta sytuacja została wspomniana również w sprawozdaniu dowódcy kolumny zmotoryzowanej. Drobna różnica w opisach (Dietrich pisze o 3 pojazdach wyciągających Mercedesa z rowu, Bertram – o 4) wzmacnia tylko wiarygodność obydwu źródeł w odniesieniu do zasadniczego biegu wydarzeń.
Nie ma pewności. jaką drogą przemieszczała się zmotoryzowana ochrona Hitlera i którędy wjechała do Białaczowa. Wzmianka o lesie, pośród którego po wyjeździe z Końskich stale poruszała się „szara kolumna” skłania do przypuszczenia, że Niemcy nadjechali od strony Sobienia. Wydaje się natomiast pewnym, że jej przejazd budził i lęk, i ciekawość. Na kolumnę składały się ogółem 32 pojazdy. Kawalkadę otwierali motocykliści, za nimi jechały dwa samochody pancerne, wreszcie konwój złożony z kilku limuzyn marki Mercedes. Pojazdy tej firmy Hitler upodobał sobie szczególnie, służyły one także za środek lokomocji towarzyszącym mu dygnitarzom III Rzeszy. Dalsze człony kolumny to samochody z żołnierzami SS Leibstandarte Adolf Hitler, z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa Rzeszy, wreszcie pojazdy obsługi technicznej.
Cały ten konwój o świcie 10 września dotarł na polowe lotnisko, położone jak to określił Dietrich, „za ostatnimi zabudowaniami wsi” Białaczów, w pobliżu pałacu będącego siedzibą rodziny Broel – Platerów. Poczyniono przygotowania do przyjęcia samolotu führera oraz podróży z nim najpierw do Końskich, później Kielc.
Oczekiwanie trwało do godz. 10. Samemu przylotowi i przesiadce Hitlera do swojej limuzyny Dietrich poświęcił tylko kilka zdań. We fragmencie dotyczącym pobytu w Białaczowie czytamy:. „O wyznaczonej godzinie słychać huk ciężkich szarych maszyn nad lasem. Pierwsza po krótkim lądowaniu wykręca, hamuje. Adolf Hitler jest wśród swoich żołnierzy. Kolumna rusza, szary obłok kurzu towarzyszy nam do Końskich".
Jeszcze oszczędniejszy w słowach był kpt. Bertram. W sprawozdaniu odnotował jedynie, że: „O godz. 10 wylądował samolot z führerem. Trasa jazdy prowadzi do Końskich i Kielc. Cała grupa została zaprowiantowana tutaj na lotnisku przez kwatermistrza 10 armii”.
Pora na ogólne podsumowanie: Hitler lądował w Białaczowie, ale jego pobyt tu można liczyć w minutach., i to niewielu. Tyle bowiem czasu było mu potrzeba, by przywitać się z żołnierzami i wsiąść do swojego Mercedesa – czas naglił. Niewątpliwie najważniejsze do realizacji punkty trzeciej podróży inspekcyjnej związane były z Końskimi i Kielcami. To już jednak kwestie wykraczające poza ramy niniejszego artykułu. Warto jedynie przypomnieć, że dwa dni po wizycie Hitlera w Końskich Niemcy dokonali mordu masowego tamtejszej ludności żydowskiej. Również w Kielcach najeźdźcy już w pierwszych dniach okupacji rozstrzelali kilkunastu niewinnych cywili."

dr Tadeusz Wojewoda