WIGILIE PLATERÓW.
Dodane przez Piotr Kolczynski dnia Grudzie� 18 2009 22:10:42
Dziś druga i ostatnia część wspomnień śp Heleny Mycielskiej z domu Plater. O tamtych, odległych, ale jakże bliskich sercu wiliach (wigiliach) Hrabina opowiedziała dziennikarzowi Głosu-Tygodnika Nowohuckiego w roku 1996.
My przedstawimy fragmenty wspomnień.

Wilia na wygnaniu


Każdego roku dzień wigilijny jest dniem niezwykłym. Gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, hrabianka Helenka miała kilka lat. W domu w Białaczowie, rozlokowała się sztab rosyjski. Nadciągali Niemcy. Rodzice postanowili wyprawić dzieci daleko za Wisłę, do rodziny. Zbliżały się wówczas święta Bożego Narodzenia. Czwórką koni, guwernantki, matka , dzieci, odbywały trudną, niebezpieczną podróż. W czasie tej wyprawy zatrzymali się u kolegi ojca pod Radomiem. Przyjęto ich z wielką gościnnością. Goszczono ludzi, karmiono konie. Droga wiodła przez Puszczę Kozienicką. Za Kozienicami czekała ich przeprawa przez Wisłę, po moście pontonowym. Punktem docelowym była miejscowość Podzamcze. Tutaj rezydował hrabia Andrzej Zamoyski, ożeniony z siostrą królowej hiszpańskiej de Burbon. Rodzina Zamoyskich przyjęła swoich dalszych krewnych z Białaczowa z przykładną, staropolską gościnnością. Rzecz można z otwartymi ramionami i na zasadzie czym chata bogata.. Starali się możliwie najatrakcyjniej wypełnić też czas pobytu dzieciom i dorosłym. Tutaj wypadła wygnańcza Wilia 1914 roku.
Wigilia była wygnańcza, ale niczego gościom w tym szczególnym dniu nie brakowało. Było tradycyjnie jak w Białaczowie, a szczodrością i serdecznością gospodarze starali się im wynagrodzić oddalenie od rodzinnego domu. Podobnie jak w Białaczowie były jasełka, zastawiony stół z siankiem pod obrusem, choinka i szopka pod choinką. Po wieczerzy wszyscy poszli odwiedzić pobliską ochronkę. Rodzice pani Heleny utrzymywali dwie takie ochronki dla dzieci pracowników i z okolicznych wsi. Ochronka wówczas to nie sierociniec, lecz dzisiejsze przedszkole.
W Podzamczu u hrabiostwa Zamoyskich goszczono ich dość długo, cały miesiąc. Dzieci chłonęły tu na żywo historię, słuchały opowiadań. W Pałacowym ogrodzie leżał przecież pod wielkim dębem Tadeusz Kościuszko, ranny po bitwie pod Maciejowicami, odległymi od Podzamcza kilka kilometrów. Choć upłynęło tyle lat pani Helena wspominała tamtą wigilię szczególnie ciepło

II wojna światowa pokazała swe tragiczne oblicze, nie oszczędziła też rodziny Platerów. Ją samą los zawiódł na Kresy gdzie wyszła za mąż. Pani Helena szczególnie serdecznie pamięta Wilię 1944r, kiedy to rodzina chłopska na Rzeszowszczyźnie przygarnęła jej własną rodzinę. Najmłodszy synek Jacuś, Wigilię spędzał na jej rękach. Miał zaledwie sześć miesięcy. W pobliżu był front, a oni przy karbidówkach dzielili się opłatkiem, spożywali skromne, postne potrawy i śpiewali przy choince kolędy. Po wojnie pani Helena wraz z rodziną (pięciorgiem dzieci) rozpoczęła tułaczkę po Polsce. Kolejne wigilie spędzane były w olsztyńskim, na Śląsku, a docelowym miejscem była Nowa Huta.. Zawsze przy okazji tego szczególnego spotkania z rodziną, myśli szybowały do lat
dzieciństwa i młodości, do tamtych Wilii, niepowtarzalnych i jedynych.

Zbigniew Szpoton

(na podstawie wywiadu dla „Głos Tygodnik Nowohucki”)