,,To wszystko jest darem Boga"
Dodane przez zbigniew dnia Grudzie� 16 2021 10:13:36



Każdego roku, w okresie przedświątecznym, publikujemy wspomnienia mieszkańców naszej gminy, którzy z perspektywy własnych przeżyć, opowiadają jak wyglądały wigilie i Święta Bożego Narodzenia. W każdym wspominaniu tamtych trudnych, nie tylko dla jednostek, ale także dla rodzin chwil, przebija się przez kąciki ust każdego rozmówcy, moment radości, swoistego szczęścia czy poczucia spełnienia się.
Naszej dzisiejszej sędziwej wiekowo rozmówczyni,przyszło żyć w czasach przed wybuchem II wojny, w okresie okupacji hitlerowskiej, siermiężnego socjalizmu, by w końcu doczekać spokojnej starości w dzisiejszych czasach.


Zbigniew Szpoton- Dziś rozmawiam z jedną z najstarszych mieszkanek Białaczowa, Panią MARIANNĄ ŁUKASIK. Zanim przejdziemy do wspomnień, chciałbym pogratulować Pani dobrego zdrowia i przy tej okazji zapytać o receptę na takie zdrowie i życie.


Marianna Łukasik – Chyba nikt nie zna recepty na takie zdrowie i życie. To wszystko jest darem Boga. Co daje, trzeba przyjąć. Poza tym RODZINA. Mam bardzo dobrą opiekę córki i miłość całej rodziny. Jestem z tego powodu szczęśliwa.

Zbigniew Szpoton – W tym roku będzie Pani obchodzić po raz 90 Wigilię i Święta Bożego Narodzenia. Porozmawiajmy o tym, jak wyglądały przedwojenne święta, wigilie w okresie wojny i okupacji

Marianna Łukasik – Z racji swego wieku, wiele wspomnień już się zatarło w mojej głowie. Przedwojenne święta kojarzą mi się z biedą . Tak, nie ze skromnością ale biedą. Na stole wigilijnym było to co obrodziło w małym gospodarstwie rodziców. I jak to przed świętami, na nas dzieciach spoczywały obowiązki związane z porządkami w domu i ubieranie choinki. W tamtych czasach nie było jeszcze elektryfikacji, więc na choince paliły się małe świeczki a w domu lampy naftowe. W czasie okupacji święta mało się różniły, za to były przesiąknięte strachem z jednej strony i nadzieją z drugiej. Po wojnie było już inaczej, radośniej. W tym okresie przed świętami,same przygotowania rozpoczynały się dość wcześnie, ponieważ starannie gromadzono niektóre składniki do potraw wigilijnych. W kuchni zaczynał panować gwar. Tradycja nakazywała, oprócz przyozdobienia drzewka iglastego, położyć pod obrusem sianko i gdzieś w chacie snopek nie młóconego zboża. Pierwsze miało symbolizować ubogą stajenkę, drugie zwiastować bogate żniwa. Po jakimś czasie doprowadzono do Białaczowa elektryfikacje i była to dodatkowa radość. Takie to były czasy.


Zbigniew Szpoton – Jakie potrawy wigilijne, w tych trudnych i biednych czasach pojawiały się na stole wigilijnym?


Marianna Łukasik – Potrawy wigilijne w tym czasie to groch z kapustą, pierogi z grzybami,kompot z suszonych jabłek i śliwek, barszcz wigilijny z grzybów, placki. To wszystko robiliśmy wspólnie. Pózniej na stole były także ryby. Tradycyjnie zmówiliśmy modlitwę i podzieliliśmy się opłatkiem.

Zbigniew Szpoton – Pasterka była obowiązkowa?

Marianna Łukasik – Tak pasterka była obowiązkowa. Pamiętam jak mrozne i śnieżne były tamte święta. Jak szliśmy na pasterkę to mróz skrzypiał pod nogami.

Zbigniew Szpoton – Pamiętam ,że Wasza liczna rodzina, w latach powojennych, aż do połowy lat 70- tych, mieszkała na ulicy wówczas Kościelnej, w tzw dworku modrzewiowym. Był to dworek<
/b>
/czytaj więcej/


Rozszerzona zawartość newsa
przeznaczony dla bliskich współpracowników hrabiostwa Platerów. Rozumiem że ktoś z Pani rodziny pracował u Platerów?

Marianna Łukasik – We dworze u Platerów pracował mój teść i był tam ogrodnikiem. Pamiętam jak teść wspominał spotkania wigilijne czy kolędowe wspólnie z hrabiostwem. Czasami przynosił nam i wnukom prezenty podarowane przez hrabiostwo.

Zbigniew Szpoton – Jakie wspomnienia z tamtych lat pozostały Pani najbardziej w pamięci? A może jakiś prezent od Mikołaja czy pod choinkę?


Marianna Łukasik – Wspomnienia dla mnie są dość ciężkie, bo w tamtych czasach była duża bieda. Nie było tak jak dziś wszystko dostępne. Nigdy raczej nie dostałam żadnego szczególnego prezentu. Ale największym moim życiowym prezentem jest, jak wcześniej mówiłam RODZINA. Urodziłam i wychowałam 7 dzieci, jeden syn zmarł. Mam siedmioro wnucząt, czternaścioro prawnucząt i dwoje pra prawnucząt.


Zbigniew Szpoton – Bardzo ciepło dziękuję za wspólne chwile wspomnień. Z okazji zbliżających się świąt, życzę Pani by dar od Boga, był przy Pani jeszcze długo.
Pozwoli Pani że bardzo serdecznie uściskam Panią od rodziny Kolczyńskich z Łodzi, z którymi była Pani dość blisko, a którzy wspominają Panią jaką ciepłą i serdeczną opiekunkę.


Marianna Łukasik- To bardzo miłe. Dziękuję Panu Bogu, Tobie Zbyszku i rodzinie Kolczyńskim, Piotrowi i Joli, bo chyba oni tylko żyją. A wszystkim życzę na święta zdrowia i jeszcze raz zdrowia.