Melancholia końca roku.
Dodane przez Piotr Kolczynski dnia Grudzie� 31 2013 11:09:45
Koniec roku zawsze jest czasem obliczeń i podsumowań. Zazwyczaj są one smutne, bo marzenia to marzenia, i rzadko się spełniają, a jeśli nawet, to fakt ten ma już inny wymiar, który wcale niekoniecznie przynosi nam spełnienie.
Nie mam zamiaru robić żadnych obliczeń. Sama czuję, że coś jest nie tak, choć może to tylko mroźny wiatr przynosi smutek znad przepastnych gór. Może znów melancholia gra na harfie moich (naszych) codziennych zmagań. Nic to. Nasze łzy twardnieją każdego dnia, kamiennym odgłosem tłukąc o nawierzchnię tej samej, wybranej przed laty drogi. A ona wciąż prowadzi, chcesz czy nie, choć jakże często zmienia się nasz cel i pogoda na szlaku.
Atmosfera wśród ludzi przypomina nastrój szpitala psychiatrycznego. Jedni "gotują się" od dławionej furii, inni popadli w apatię, znieczuleni doraźnymi środkami uśmierzającymi (obezwładniający) ból (istnienia?). Gorycz wylewa się na ulice. Płynie rynsztokami, niosąc ze sobą zalegające wszędzie, kolorowe plakaty. Jakieś odgłosy zza przepastnych drzwi przypominają nam o ludzkiej godności. Lecz echo podąża dalej i dalej, nie napotykając na opór zrozumienia.
Wszystko wokół zdaje się płaskie, jednowymiarowe. Jakieś kukiełki tańczą na wietrze, podrygują w przedśmiertnej agonii. Przyklejone uśmiechy zakrywają obraz pustki. Oczy świdrują przestrzeń bez barw, bez idei trwania "mimo wszystko". Coś się kończy? Coś się skończyło już dawno. I tylko nasze sny pozostały jeszcze niecierpliwe. I tylko czasem dotyk jakiejś dłoni przynosi nam odrobinę ciepła, trochę nadziei w momencie styku palców, tak odmiennych, tak zwyczajnie pustych, a tak znaczących. Kimże jesteś teraz Adamie? Kim pozostałaś Ewo? Co daliśmy światu, a co umarło wraz z naszym Rajem?
Harmonia nijakości wypełzła spod łóżka, spomiędzy zalegającej tam warstwy kurzu i porzuconych idei. Zagnieździła się na parapetach naszych okien, na (międzyludzkich) mostach, na ustach tych, co głoszą najwięcej prześwietnych "mądrości". Oczekiwanie czegoś więcej od tej rzeczywistości to skazanie się na samotne tonięcie w odmętach pustynnego piasku. Jałowość każdej sekundy przyprawia o mdłości. Dlaczego stworzyliście nam taki świat? Kto zabrał nam wolność? Kto zamknął Prawdę Sokratesa w najciemniejszym lochu?...
Nie oskarżam, nie wskazuję palcem. Nie umiem walczyć z rzeszą bez twarzy. Koniec roku jest symbolem przemijania, owszem, lecz i tak założymy dziś eleganckie kreacje, chwycimy w garść fajerwerki i szampana, a wychodząc z domu zostawimy za sobą smutki. O północy wykrzyczymy na wiatr życzenia o szczęśliwej przyszłości, zaklinając los, nawet jeśli jutro nie będzie już bladego świtu, ani słońca, ani nieba, ani NAS. Nawet?
I. Urbańczyk